Żyd udaje się po poradę do znanego specjalisty.
Po konsultacji wręcza lekarzowi dwadzieścia złotych.
- Przepraszam pana, ale należy się więcej.
- Nie wiedziałem i mam przy sobie tylko dwadzieścia złotych.
- Dobrze, ale na przyszłość niech pan pamięta,
że wizyta u mnie kosztuje pięćdziesiąt złotych.
- Pięćdziesiąt ? A mnie mówiono, że trzydzieści.
                            
Przychodzi młody mężczyzna do szpitala i mówi do lekarza:
- Proszę mnie wykastrować!
- A czy dobrze pan to sobie przemyślał? To zabieg mający poważne konsekwencje i nieodwracalny!
- Tak, panie doktorze, wiem! Proszę kastrować!
Po zabiegu lekarz pyta pacjenta:
- Co wpłynęło na podjęcie przez pana tak nietypowej decyzji?
- A bo doktorze ożeniłem się niedawno. Żona jest Żydówką. No to musiałem.
- Zaraz, to może pan chciał się obrzezać?
- No tak. A jak ja mówiłem ?
                            
- Rebe, a w szabas można skakać na spadochronie?
- Skakać można. Ale spadochronu otwierać nie wolno!
                         

Salcie i Mojsze prowadzili sklep z dewocjonaliami dla Żydów. Jednak w okolicy wszyscy wyprowadzali się i coraz mniej było Żydów klientów. W końcu Salcie rzekła:
- Mojsze, Ty musisz zmienić branża. Ty musisz sprzedawać teraz dla katolików...
Na co Mojsze się zdenerwował:
- Salcie! My jesteśmy Żydami i nie będziemy sprzedawać katolickich rzeczy...
Jednak okolica szybko zmieniła się w katolicką i w końcu duma dumą, ale Mojsze zajął się sprzedażą katolickich dewocjonaliów. Salcie bierze za słuchawkę i zamawia towar w jedynej w okolicy hurtowni z katolickimi rzeczami:
- Dzień dobry, chciałabym zamówić: 100 różańców, 50 katechizmów, 100 obrazków z Papieżem oraz 50 krzyżyków...
Na co głos w słuchawce odpowiada:
- Niech no sprawdzę: 100 różańców, 50 katechizmów, 100 obrazków z Papieżem oraz 50 krzyżyków... Aha, krzyżyki mają być z Jezusem czy bez?... No i jutro nie dostarczamy, bo jest Szabas...
                       
Dwóch żebraków siedzi na chodniku we Włoszech. Jeden z nich trzyma duży krzyż, a drugi dużą gwiazdę Dawida. Obaj trzymają wyciągnięte kapelusze na datki pieniężne. Ludzie przechodzą, spoglądają długo na żebraka z Gwiazdą Dawida, ale nikt mu nic nie wrzuca, natomiast za każdym razem zbiera coś żebrak z krzyżem. Idzie zakonnik, stanął i z daleka przygląda się żebrakom. W końcu podchodzi do tego z gwiazdą Dawida i mówi:
- Nie zdajesz sobie sprawy, że to chrześcijański kraj? Nie otrzymasz tu żadnej jałmużny, trzymając gwiazdę Dawida.
Żebrak zwraca się do tego z krzyżem:
- Ty, Jakow, patrz, kto próbuje nas uczyć, jak się robi interes.
                        
Moniek Szwarcberg wysłał swego pracownika, Joska Wasersztajna, żeby odebrał dług od Jojne Goldszmita. Josek wraca bez pieniędzy.
- Czyżby Jojne nie chciał oddać długu? - pyta zaniepokojony Moniek.
- Wyraźnie tego nie powiedział - odpowiada uspokajająco Josek - tylko mnie wyrzucił za drzwi, a potem spuścił na pysk ze schodów.
                        
Klient, pieniąc sie z wściekłości, wpada do sklepu:
- Co za materiał mi pan sprzedał? Krawiec powiada, że to najgorsza tandeta!
- Co tu gadać? - uspokaja kupiec - Pan jest po prostu szczęściarzem. Pan ma tylko 3 metry tej tandety a ja pełen magazyn...
                     
Wpada Icek do apteki i wrzeszczy:
- Aj waj! Ja mam straszne rozwolnienie. Prędko jakieś lekarstwo!
Początkujący farmaceuta dał mu jakieś pigułki, Icek zapłacił i wybiegł. Podchodzi do praktykanta szef i pyta:
- Co mu pan zaaplikował? To przecież środek na uspokojenie nerwów!
Farmaceuta przejął się bardzo. Za trzy dni spotyka Icka na ulicy:
- Dzień dobry! Pan u mnie był trzy dni temu w aptece!
- A dzień dobry, rzeczywiście.
- Dostał pan ode mnie lekarstwo. Czy pomogło?
- Panie! Gdzie tam! Jak srałem, tak sram. Ale się przynajmniej nie denerwuję!
                 
Zmarła Salcia i trafiła do nieba.
Pyta Pana Boga:
- Boże, chciałabym znaleźć Icka.
- Salciu, Icków tu mamy 20 milionów daj bliższe dane.
- Icek Szlangbaum.
- Salciu, Icków Szlangbaumów mamy z 10 milionów.
- On miał żonę Salcię.
- No już lepiej, ale tych jest z pięć milionów.
- A, miał jeszcze syna Mosze.
- Już bliżej, ale takich Icków dalej jest około 100 tysięcy. Powiedz może, co powiedział przed śmiercią.
Salcia myśli, myśli .....
- A powiedział, że jak go zdradzę, to się w grobie przewróci.
- Trzeba było od razu. ICEEEEK WIATRACZEEEEK, CHODŹ DO MNIE.
                          
Przed porodówką stoi Icek i drze się do ślubnej, wychylającej się oknem na czwartym piętrze:
- Salcia, a urodziło się?
- Urodziło.
- Salcia, a co: chłopiec czy dziewczynka?
- Chłopiec.
- A do kogo podobny?
Salcia macha ręką:
- Nie znasz...
                  
Rozmawiają dwaj bankierzy:
- Co u pana słychać panie Rozenkranc?
- Same kłopoty. Szukamy kasjera.
- Przecież niedawno zatrudniliście nowego!
- No i właśnie go szukamy!
                     
Żółtko zaprasza Łabędzia do restauracji. Podają dwa sznycle, z których tylko jeden jest pokaźnych rozmiarów. Żółtko spokojnie bierze sobie ten większy. Łabędź nie posiada się z oburzenia:
- Żółtko, jak tak można? To ma być wychowanie? Sobie bierzesz większą porcję, a mnie, zaproszonemu, dajesz mniejszą?
- A jak ty byś postąpił?
- Oczywiście, że sobie wziąłbym mniejszą.
- No więc o co ci chodzi, przecież masz mniejszą porcję.
                      
Dawno temu przychodzi Żyd do Urzędu Stanu Cywilnego i mówi, że chce zmienić nazwisko.
- Na jakie?
- Chciałbym się nazywać Kowalski.
- A jak się pan teraz nazywa?
- Malinowski.
- Panie, po co to panu, dlaczego chce pan to zmienić??
- Widzi pan, bo jak się mnie wtedy zapytają o poprzednie nazwisko, to chcę powiedzieć - "Malinowski"
                       
Na cmentarzu żydowskim odbywa się pogrzeb małego dziecka. Nad otwartym grobem stoi matka i zawodzi:
- Kochany syneczku, jak staniesz przed obliczem Stwórcy, wyproś u niego dużo pieniędzy dla twoich rodziców i szczęśliwą starość. I wybłagaj u Wiekuistego, żeby twoje dwie siostry mogły być zaopatrzone w duży posag, a twoi bracia Natan i Dawid, żeby dostali za żony dobre, ładne, pobożne i posażne panny. A twojego najstarszego brata Chaima, żeby zwolnili z wojska. I poproś Jehowę, żeby twój kochany wujek Abram wreszcie wyzdrowiał...
Obok zawodzącej matki stoi oparty o łopatę grabarz. Kiedy litania próśb ciągnie się w nieskończoność, grabarz trąca zawodzącą kobietę i mówi:
- Paniusiu kochana, jak się ma tyle interesów do Pana Boga, to się nie posyła takiego małego dziecka, tylko się idzie samemu.
                
 Dwóch chasydów spierało się na temat palenia papierosów podczas studiowania Pisma Świętego, a że nijak nie mogli dojść do porozumienia, poszli do rabina:
- Rebe - pyta pierwszy - czy wolno palić, jak się studiuje Torę?
- Oczywiście, że nie! - mówi rabi.
Na co drugi:
- Rebe, a ja postawię to pytanie inaczej, czy wolno studiować Torę, jak się pali?
- Oczywiście, że tak!!!! - orzekł rebe....
                     
Dawno dawno temu zszedł Pan Bóg na spacer po pustyni i trafił do jakiegoś miasta. Podszedł do mieszkańców i zaproponował:
- Mam dla was przykazanie
- A jakie?
- Nie zabijaj.
- No coś ty! My Hetyci żyjemy z wojen. Potrafimy tylko wytapiać żelazo i walczyć. Bez zabijania nasz naród zginie.
Poszedł Bóg dalej i trafił do następnego miasta.
- Mam dla was przykazanie - rzekł do mieszkańców:
- A jakie?
- Nie cudzołóż.
- To chyba jakieś żarty. W naszej świątyni są najlepsze ladacznice. Wszystkie nacje przyjeżdżają do nas się zabawić. Bez cudzołóstwa pomrzemy w nędzy.
W trzecim mieście Bóg spróbował jeszcze inaczej:
- Mam dla was przykazanie - nie kradnij.
- To jak mamy żyć - nie da się handlować z Syryjczykami nie kradnąc.
Nieco przybity Pan Bóg wrócił na pustynię. Jacyś barbarzyńcy paśli tam swoje stada. Zrezygnowany Bóg spytał:
- Chcecie mieć jakieś przykazania?
- A za ile???
- Za darmo.
- A to byśmy z dziesięć wzięli.
                   
Mosiek kupił sobie nowe lakierki, założył je i paraduje przed Salcią, a ona nic. Wkurzony poszedł do pokoju obok, zdjął ubranie i wrócił do Salci nagi - tylko w lakierkach, a ona nic. Zdenerwowany woła do żony:
- Salcia! Widzisz?!
- Co? - pyta ona - Widzę, że ci wisi.
- OJ Salcia! On nie wisi! On patrzy na moje nowe lakierki!!!
- Oj Mosze, kupiłbyś ty sobie lepiej nowy kapelusz...
                          
Przychodzi do spowiedzi bardzo zawstydzony facet:
- Proszę księdza, oszukałem Żyda, czy to grzech?
- Nie, synu, to cud...
                 
Pani Izabela zgłasza się do rabina z prośbą o rozwód.
- Bój się Boga, kobieto - powiada rabin. - Przecież ma pani takiego porządnego męża. Czy ma mu pani coś do zarzucenia?
- Rebe, ja podejrzewam mojego męża, że to ostatnie dziecko, które mamy, to nie jest jego...

                
Zmarł skromny sklepikarz. A że był ubezpieczony,
żona jego odebrała duże odszkodowanie.
- Co za parszywe szczęście - zawołała z płaczem.
Przez całe życie żyliśmy w nędzy, a teraz, kiedy Pan Bóg nareszcie dał nam bogactwo, to ten mój biedny Abram umarł.
                            
Wróciwszy z Wiednia, Fischbein opowiada o cudach stolicy. Że jak umrze bogacz, to świeci słońce, karawan ciągną trzy pary czarnych koni, za karawanem dynda ogromna lampa. A jak też bogacz, ale trochę mniejszy, to dwie pary koni i lampa już nie tak dynda, ale też jest pięknie.
- A kiedy umrze biedak?
- Aj, co to za głupie pytanie! Jak umrze biedak, to deszcze leje jak z cebra, sam nieboszczyk człapie bez trumny i tylko dwaj z towarzystwa pogrzebowego prowadzą go pod pachę na cmentarz.
                       
                    

- Ja chciałbym, kiedy umrę, leżeć obok wielkiego Gaona z Wilna. Ale nie dostąpię tego zaszczytu...
- A ja bym chciał leżeć koło naszego rabina. To także wielki zaszczyt
Na to młody Żyd w rozmarzeniu:
- A ja bym chciał leżeć koło córki naszego rabina
- Ty głupi! Przecież ona żyje!
- A ja to co jestem: nieboszczyk ?

                            

 "Potrzeba nam było 30 lat małżeństwa byśmy oboje zrozumieli, że on był o wiele lepszy w łóżku niż ja sądziłam i o wiele gorszy niż jemu się wydawało".
                     

ZSRR, koniec lat osiemdziesiątych. W MSW urzędnik namawia wybitnego naukowca, by nie wyjeżdżał do Izraela:
- Przecież całkiem dobrze się tu panu żyje.
- No tak, ale żona chce wyjechać.
- Może damy podwyżkę?
- Córka też chce wyjechać.
- Otwieramy się na Zachód, duże możliwości dla młodzieży.
- Ale teściowie też chcą wyjechać.
- No to niech oni wszyscy wyjadą, a pan zostanie.
- Ale ja jestem jedynym Żydem w rodzinie...
                          
Dwóch Żydów zwiedza Watykan, podziwiają przepych i bogactwo. Jeden mówi:
- Popatrz, a zaczynali od stajenki...
       
- Panie Akerman, powiedziałeś pan podobno o mnie, że ja jestem złodziej. Czy to prawda?
- To prawda, ale ja tego nie powiedziałem.

- Muszę powiedzieć, że moja żona jest wspaniała ! -
 oświadcza Rozenbaum na przyjęciu urodzinowym małżonki.
Matka odciąga go na bok i mówi:
- Jak mogłeś powiedzieć, że ta twoja ruda, wredna wiedźma
jest wspaniała?
- Ależ mamusiu, ja nie powiedziałem, że jest wspaniała.
- Ja powiedziałem, że muszę tak powiedzieć.
                               
Panie Epelbaum, czy pan wie, jaka jest różnica pomiędzy
moją żoną a pańską?
- Nie wiem
- A ja wiem.
                               
Rozmawia dwóch Żydów:
- Ty, wiesz co, Mojsze? Ten koń, co ty mnie go wczoraj sprzedałeś, to on wziął mnie i zdechł!!!
Na to ten drugi:
- Ty wiesz co, Icek, on mi nigdy tego nie robił...
                            
Żydowski cmentarz w Odessie. Napis na pomniku:
      "Tu leży pochowany ukochany Mąż, Ojciec i Dziadek, lekarz dentysta Chaim Rabinowicz. Żył 75 lat.
      Praktyka istnieje nadal w tym samym miejscu. Zapraszam serdecznie obecnych i przyszłych pacjentów.
                                    Doktor Boris Rabinowicz."
                               
Rabin i jego żona sprzątają w mieszkaniu. Rabin natrafił na jakieś dziwne pudełko, ale żona zabroniła mu tam zaglądać. Kiedy nie było jej w domu, rabin otworzył pudełko i ku swojemu zdziwieniu zobaczył tam 3 jajka i 2 tysiące dolarów. Kiedy żona wróciła rabin przyznał się, że zajrzał do pudełka i poprosił żonę o wyjaśnienie tej dziwnej zawartości. Żona wyjaśnia:
      - Przez całe lata za każdym razem gdy miałeś kiepskie kazanie wkładałam do tego pudełka jedno jajko...
      - Na 20 lat służby tylko 3 kiepskie kazania to niezły wynik - cieszy się rabin.
Żona kontynuuje:
      - A za każdym razem gdy uzbierałam 12 jajek sprzedawałam je za 1 dolara.
                        
Muszkatenblit idzie Grzybowską. Nagle ktoś go kopie z całej mocy w jedno z najczulszych miejsc męskiego ciała. Muszkatenblit odwraca się błyskawicznie i widzi przed sobą jakiegoś zupełnie obcego współwyznawcę, który mówi z zamieszaniem:
- Ja pana bardzo przepraszam, ale ja myślałem, że to jest Kohn z Ogrodowej...
- Co znaczy Kohn z Ogrodowej?? A gdyby to był Kohn z Ogrodowej, to panu zaraz wolno kopać go?
- A co to pana właściwie obchodzi, dlaczego ja kopię Kohna z Ogrodowej?!
                          
Krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej nauczyciel w niemieckiej szkole pyta dzieci o pierwszą wojnę światową:
- Hans, dlaczego Niemcy przegrali wojnę?
- Bo w niemieckim kwatermistrzostwie byli Żydzi. I ci Żydzi sabotowali dostawy. I niemieccy żołnierze nie mieli co jeść i nie mieli amunicji. Dlatego Niemcy przegrały wojnę!
- Bardzo dobrze, Hans. A twoim zdaniem, Helmut?
- Bo w lazaretach byli żydowscy lekarze. I oni mordowali na stołach operacyjnych niemieckich żołnierzy. Dlatego Niemcy przegrały wojnę!
- Bardzo dobrze, Helmut. A teraz ty Icchak. Nooo, powiedz mi, Żydku, dlaczego Niemcy przegrały wojnę?
- Bo w sztabie generalnym byli Żydzi...
- Milcz, parchu! - przerywa nauczyciel - W niemieckim sztabie generalnym nigdy nie było Żydów!
- A czy ja to powiedziałem? Ja mówię, że we francuskim sztabie generalnym byli Żydzi. I dlatego Niemcy przegrały wojnę..
                         
Na lekcji religii katecheta pyta dzieci, kogo należy najbardziej czcić. Kto przyniesie nazajutrz najlepszą odpowiedź, ten dostanie 10 złotych na cukierki. Nazajutrz:
- No, kto pierwszy? Powiedz ty Jasiu.
- Mamę!
- A ty Rysiu?
- Tatusia!
- A ty Małgosiu?
- Dziadków!
- No a ty?
- Jezusa Chrystusa!
- Świetnie! Ale jak ty się właściwie nazywasz? Pierwszy raz cię tutaj widzę!
- Mosiek Goldberg!
- A skąd ty się tutaj wziąłeś?
- Słyszałem że tu można zarobić, więc przyszedłem.
                         
Żyd ze sporym workiem na plecach przekracza granicę.
- A co macie w tym worku? - pyta urzędnik celny.
- Jedzenie dla kanarka - odpowiada Żyd.
Celnik otwiera worek:
- Przecież to kawa! Czy kanarek je kawę??!!
- A czy to moje zmartwienie? Niech nie je!
                           
Przychodzi biedny Żyd do synagogi, klęka i zaczyna się modlić. Mówi:
- Panie Jedyny, spraw, abym miał w życiu choć odrobinę szczęścia.... abym tak czasem znalazł 5... może 10 złotych...
Za nim podchodzi drugi Żyd, puka w ramię biednego i mówi szeptem:
- Panie! Masz tu stówkę i spadaj.... bo my tu o poważne sumy się modlimy!
                           
Moszek otworzył sklep na Nalewkach - "Trąbki, saksofony, bębny, trumny, noże i pistolety".
- Jak idzie geszeft, Mosze? – pyta Srul – Taki nietypowy towar...
- Bardzo idzie! Bardzo. Przedwczoraj sprzedałem trąbę, wczoraj pistolet, dzisiaj trumnę.
                        
Zasmucony Mosiek spotyka na ulicy Icka.
- A coś ty taki smutny, Mosiek? - pyta Icek.
- Wróciłem wczoraj z Żyrardowa. Dzwonię do drzwi. Dziwne głosy w środku. Otwiera Salcia, jakaś taka zmieszana. Wszedłem do sypialni. Otwarte okno. Firanka powiewa na wietrze. Nie wiem, co o tym myśleć.
- Aleś ty głupi Mosiek. Ja, gdy wracam do domu, dzwonię i od razu pod okno.
- I co? - pyta Mosiek.
- No nie ma dnia, żeby ktoś po mordzie nie dostał.
                     
Lajbusz oznajmia przyjacielowi:
- Wiesz, zawarłem spółkę z Zylberem.
- Jak to, zawarłeś spółkę? Przecież ty nie masz nawet złamanego szeląga!
- Nu tak, on ma pieniądze, a ja doświadczenie.
- To za kilka miesięcy zamienicie się rolami: ty będziesz miał pieniądze, a on doświadczenie.
                    
Rozmawia dwóch Żydów:
- Moryc, czemu się tak trzymasz za twarz?
- Izaak, widzisz tamtego fircyka? On chciał mi przywalić.
- No to jak tylko chciał, to czemu się trzymasz za twarz?
- Bo jak chciał, to przywalił.
- To skoro przywalił, czemu mówisz że chciał?
- Oj, Izaak. Jakby nie chciał, to by nie przywalił.
                     
W przedziale kolejowym toczy się rozmowa o sławnych ludziach. Przy oknie siedzi inteligent żydowski i co chwila wtrąca krótką uwagę dotyczącą pochodzenia danej osobowości.
- Zamenhoff...
- Żyd.
- Spinoza...
- Żyd.
- Kolumb...
- Maran, wychrzczony Żyd hiszpański.
- Mickiewicz...
- Miał matkę neofitkę.
Siedząca obok dama wykrzykuje ze zgorszeniem:
- Jezus, Maria!!!
- Też Żydzi!.
               
- Icek! Jak ci poszło na ostatnim polowaniu?
- Ustrzeliłem kozę.
- Przecież u nas nie ma dzikich kóz!
- A kto powiedział, że ona była dzika?
              
Rabin wywiesił przed synagogą napis: "Modlitwa bez nakrycia głowy jest takim samym grzechem jak cudzołóstwo". W grupie przyglądających się wywieszce pobożnych Żydów staje Mojżeszowicz: "Oj waj, próbowałem i jednego i drugiego. Mówię wam - kooooolosalna różnica".
                 
Izrael, Icek stawia się przed komisje wojskową:
- Wyobraź sobie taką sytuacje poborowy: znaleźliście się na polu walki, a przed wami stoi Arab, co robicie?
- Odbezpieczam karabin i zabijam go.
- Dobrze, druga sytuacja: To samo pole walki, ale przed wami pojawia się dwóch Arabów.
- Odbezpieczam karabin i zabijam ich.
- Dobrze, trzecia sytuacja, ale teraz macie Araba z prawej , z lewej i przed sobą. Co robicie?
- Też odbezpieczam karabin i strzelam do nich krótkimi seriami.
- Dobrze, a teraz macie przed sobą cała drużynę Arabów i czołg, co robicie?
- Strzelam, a jak ich zabiję odbezpieczam granat i likwiduję czołg
- Świetnie!
- A czy ja mogę zadać pytanie?
- Tak.
- To ja sam będę służył w tej armii?!
                       
Rozencwajg:
- Jakbym się przespał z twoją żoną, to byśmy byli jak rodzina.
Łabędź:
- Jak rodzina to może nie, ale na pewno bylibyśmy kwita.
                   
Noc poślubna. Icek chodzi po sypialni i co chwila odsłania zasłony i spogląda przez okno. Panna młoda czeka w łóżku w bardzo zachęcającej pozie. W końcu pyta zniecierpliwiona:
- Czego ty tam szukasz...? Nooo... chooodź tu do mmnnie...
- Mówią... - odpowiada Icek - ...że noc poślubna taka piękna, a tu leje i leje...
                    
                   
Pewien bardzo pobożny pan uczęszczał co sobotę do synagogi. Za każdym razem wychodząc z bożnicy dawał koczującemu nieopodal żebrakowi - Josce Gęślarzowi - 10 zł. Sytuacja powtarzała się od dłuższego czasu.
W pierwsza sobotę października pan wychodzi ze świątyni, podchodzi do żebraka i daje mu 5 złotych.
- A dlaczego tylko 5? Zawsze było 10 - pyta Josek.
- No wie pan, posłałem syna na studia - odpowiada pan.
- A dlaczego na mój koszt?
            
Dzwoni telefon u Szmula i głos mówi:
- Szmul, twoja Salcia się puszcza.
- A kto mówi?
- Całe miasto.
- Uf, takie miasto, dwie ulice na krzyż.

Umarł wychszta. Jego rodzina stara się mimo wszystko
uzyskać prawo do pochowania go na żydowskim cmentarzu w Warszawie przy ul. Okopowej. Gmina wycenia to na tysiąc dolarów.
- Ależ to zdzierstwo! - wykrzykuje zrospaczony ojciec.
- Przeciwnie. To bardzo tanio. Pan się zastanowi: przyjdzie Mesjasz, wszyscy Żydzi powstaną z martwych i ruszą do Izraela. Tylko pana syn tutaj zostanie i odtąd będzie miał cały
cmentarz przy Okopowej dla samego siebie na całą wieczność


 
                   
Ostatnie życzenie umierającej:
- Tylko mi obiecaj pogodzić się z moją mamusią, żeby także przyszła na pogrzeb!
Mąż niechętnie:
- No dobrze. Skoro ci tak zależy. Ale zepsuje mi to całą przyjemność.

                      
Na pogrzebie swojej żony Beniek zanosi się od płaczu. Przyjaciel go pociesza:
- Nie płacz, Beniek! przecież spotkasz ją w niebie!
- No właśnie!
      

              

Hans zwołuje wszystkich żydów z obozu i mówi:
- Z okazji nadchodzących świąt wielkanocnych wszyscy dostaniecie ode mnie po jajku...
Żydzi na to:
- Hans jaki ty jesteś wspaniałomyślny... Hans dziękujemy ci...
Hans odpowiada:
- Tą metalową pałką !!
                 
Cadyk przechodzi w sobotę obok sklepu kupca żydowskiego. Sklep jest otwarty. Rabbi stwierdza z najwyższym oburzeniem:
- Aj, jakiż to łajdak! No i co mu właściwie z tego przyjdzie? Przecież i tak nie wolno mu dziś utargować ani grosza !
                 

Zapytano pewnego studenta medycyny, byłego ucznia jeszubotu, dlaczego twierdzi, że lepiej być chorym na płuca niż milionerem.
- Bo milionerzy umierają wszyscy, a chorych na płuca umiera tylko trzydzieści siedem procent.
                         
Rzecz dzieje się w bufecie kolejowym. Starozakonny, wierny tradycjom swej wiary, pan Malinower ma straszny apetyt na porcję różowej świeżutkiej szynki. Zwraca się więc do bufetowego, wskazując na trefny przysmak:
- Proszę mi porcję tego łososia.
- To szynka, proszę pana.
- A kto się pana pyta?!

- Mosie, co ty wrabiasz?
Dlaczego latasz nago po mieszkaniu?
- Bo wiem, że nikt do mnie dziś nie przyjdzie.
- A po co nosisz cylinder na głowie?
- A nuż jednak ktoś wpadnie ?
                      

Przychodzi ciężarna kobieta do cadyka.
      - Aj, rebe, już ósmy raz jestem wciąży! Aj, co ja ma zrobić, zeby nie zajśc po raz dziewiąty, co ja mam zrobić?
Na to cadyk:
      - Pić oranżadę.
      - Przed czy po?
      - Zamiast.
                       
Babcia Żydówka pilnuje na plaży swojego wnuka. Nagle o brzeg uderza wielka fala i zabiera wnuczka ze sobą. Babcia w rozpaczy zaczyna wzywać na pomoc Boga i modli się błagalnie:
- Boże miłosierny! Oddaj mi wnuka! Spraw, żeby morze wyrzuciło go całego i zdrowego! Ty jesteś dobry i wspaniałomyślny, spraw, żeby dziecko się uratowało!
Za chwilę o brzeg uderza kolejna większa fala i wyrzuca dzieciaka na piasek. Babcia patrzy, dzieciak żywy i cały, oddycha i patrzy przytomnie. Babcia patrzy z wyrzutem i oburzeniem w niebo i pokazuje oskarżycielsko na leżącego chłopczyka:
- Ale on miał na głowie kapelusz !
                    
Pewnego dnia przychodzi biedak do rabina. Musi jednak czekać dwie bite godziny w przedpokoju, gdyż w komnacie cadyka przebywał właśnie znany bogacz. Wreszcie rabin przyjął biedaka i nie wdając się w dłuższą pogawędkę wręczył mu zasiłek pieniężny i pożegnał.
      - Rabbi - odzywa się bieda - z bogaczem rozmawiałeś przez dwie godziny, a biedaka odprawiacie po minucie.
Rabin z uśmiechem:
      - Zamieniłem z tobą parę słów i od razu wiem, że jesteś biedakiem. A z tamtym musiałem rozmawiać pełne dwie godziny, aby w końcu przekonać się o tym samym !
                          

Zima. Do knajpy wchodzi Żyd zostawiając otwarte drzwi. Barman natychmiast reaguje:
- Panie, zamknij pan te drzwi, przecież na dworze jest zimno.
- Czy panu się wydaje, że jak zamknę te drzwi, to na dworze zrobi się cieplej ?
                          
Do rabina wbiega zapłakana Żydówka:
- Rabbi! Moje dziecko ciężko choruje!
- A co mu dolega?
- Biegunka.
- Odmawiaj psalmy!
Po dwóch dniach ta sama kobieta zjawia się komnacie rabinackiej. Tym razem dziecko trapi uporczywe zatwardzenie.
- Odmawiaj psalmy - radzi rabbi.
- Ależ rabbi! Przecież psalmy wywołują zaparcie !
                              
Żółtko, któremu urodził się syn, mówi do przyjaciół:
- Jeszcze nie zrobiłem mojemu synkowi metryki. Jak myślicie, podać wcześniejszą czy późniejszą datę urodzenia?
- Wcześniejszą - radzi jeden.
- Późniejszą - radzi drugi.
- A dlaczego nie podać prawdziwej daty? - pyta trzeci.
Na to Żółtko:
- Rzeczywiście, o tym nie pomyślałem...
                    
- Salcia, kiedy potrzebujesz pieniędzy jesteś dla mnie bardzo miła - mówi Mosiek do swojej połowicy.
- Ach, Mosze, ale przecież ja zawsze jestem dla Ciebie miła...
- No właśnie!!!
                       
  Mosze pyta przyjaciela:
- Słuchaj Aron, czy ty wierzysz w Boga?
- Nie, ale na wszelki wypadek udaję, że tak.
- Dlaczego?
- Bo jak Boga nie ma, to chwała Bogu. No, ale a nuż Bóg jest, to nie daj Boże!!!
                   
Przychodzi Icek do rabiego i mówi:
- Słuchaj rabi, mam problem. Jak pewnie wiesz, chcę się ożenić. Mam dwie kandydatki. Jedna jest piękna, lecz boję się, że będzie mnie zdradzać. Druga jest zdecydowanie mniej urodziwa, lecz wiem, że na pewno będzie mi wierna. Co począć? Którą wybrać?
Na to rabi po krótkim namyśle:
- A sam powiedz, co byś wolał zjeść gówno w samotności, czy podzielić się ciastkiem ?
                   
Schadken idzie do biedaka i mówi:
- Chcę zorganizować wesele dla twojego syna.
- Ale ja nigdy nie wtrącam się w życie mojego syna... - odpowiada biedak.
- Ale ona jest córką Rotszylda!
- Aaaa, no chyba że tak...

Następnie Schadken idzie do Rotszylda i mówi:
- Chcę zorganizować wesele dla twojej córki.
- Ale ona jest za młoda... - odpowiada Rotszyld.
- Ale ten chłopak jest już wiceprezesem banku!
- Aaaa, no chyba że tak...

Następnie Schadken idzie do prezesa banku i mówi:
- Mam dla pana wiceprezesa.
- Ale ja już mam mnóstwo wiceprezesów... - odpowiada prezes.
- Ale ten chłopak jest zięciem Rotszylda!
- Aaaa, no chyba że tak...
                  

Icek leży na łożu śmierci.
- Chawa, moja żono, jesteś przy mnie?
- Jestem, Icek - chlipie żona.
- Moniek, mój synu, jesteś przy mnie?
- Jestem, ojcze.
- Rachel, moja córko, jesteś przy mnie?
- Jestem, ojcze.
- To kto, do cholery, pilnuje interes?!
                
Wróciwszy z Wiednia, Fischbein opowiada o cudach stolicy. Że jak umrze bogacz, to świeci słońce, karawan ciągną trzy pary czarnych koni, za karawanem dynda ogromna lampa. A jak też bogacz, ale trochę mniejszy, to dwie pary koni i lampa już nie tak dynda, ale też jest pięknie.
- A kiedy umrze biedak?
- Aj, co to za głupie pytanie! Jak umrze biedak, to deszcze leje jak z cebra, sam nieboszczyk człapie bez trumny i tylko dwaj z towarzystwa pogrzebowego prowadzą go pod pachę na cmentarz.
                
Na pogrzebie swojej żony Beniek zanosi się od płaczu. Przyjaciel go pociesza:
- Nie płacz, Beniek! przecież spotkasz ją w niebie!
- No właśnie!
                       
Młody Rozenkranc telegrafuje z zagranicy do ojca:
"Zaręczony, dwadzieścia tysięcy, proszę o błogosławieństwo".
Z kolei depeszuje ojciec:
"Dolarów czy funtów?"
Młody Rozenkranc telegrafuje jeszcze raz:
"Funtów".
Ojciec:
"Winszuję, błogosławię".
                       
- Więc chce się pan ożenić z moją córką?
- Tak.
- I powiada pan, że jest uczciwym człowiekiem?
- Tak.
- To w takim razie, z czego będziecie żyli?
                       
Goldberg, starszy już wiekiem bogaty finansista, dużo jeżdżący po świecie, zawsze wyruszał w towarzystwie mocno już podstarzałej, brzydkiej żony. Ktoś go wreszcie zapytał:
- Panie Goldberg, powiedz pan wreszcie, o co tu chodzi?
Na to usłyszał odpowiedź:
- Ja mam do wyboru: albo ją zabierać ze sobą, albo całować na pożegnanie...
                     
Jeden chłop kupował raz u Łabędzia trzewiki. Przymierza je, ale widzi, że ma oba lewe. Leci prędko do Żyda i mówi:
- Jezusie Nazaretański, przecież wyście mi sprzedali dwa lewe!
A Łabędź na niego z gębą:
- Czy wy chłopi jacyś nienormalni?! Przed chwilą był tu taki inny i wrzeszczał, że mu dwa prawe sprzedałem.
                       
Szpital położniczy.
- Salcie, co urodziłaś?
- Chłopczyka i dziewczynkę!
- Ile?
- Chłopak 4200, dziewczynka 3600.
- Dziewczynkę zostaw, chłopaka sprzedaj
                  
Icek usiłuje zasnąć, przewraca się z boku na bok i nic.
Żona pyta się:
- Czemu się wiercisz.
- Nie mogę spać. Musze oddać jutro dług Rosenkranzowi z przeciwka, a nie mam pieniędzy.
- Zaraz coś poradzimy.
Żona wstaje, otwiera okno i woła:
- Panie Rosenkranz! Panie Rosenkranz!!
Naprzeciwko otwiera się okno, wychyla się zaspany Rosenkranz w szlafmycy:
- Czego?
- Mój mąż ma oddać panu jutro jakieś pieniądze?
- Ma!
- To ja panu mówię, że on jutro nie zapłaci ani grosika.
Żona zamyka okno i mówi:
- Możesz spokojnie zasnąć. Teraz on nie będzie spał.
                 
Gmina żydowska postanowiła nagrodzić swojego rabina za 25 lat pracy wysyłając go na wycieczkę na Hawaje. Przewodniczący synagogi postanowił, że miłym dodatkiem do podróży będzie wynajęcie rabinowi kobiety do towarzystwa dostępnej przez cały czas urlopu. Kiedy rabin wszedł do swojego pokoju hotelowego, zobaczył tam piękną, nagą dziewczynę leżącą na łóżku. Natychmiast zażądał, by wytłumaczyła mu, co to znaczy, a ona opowiedziała całą historię. W jednej chwili rabin podniósł słuchawkę i zadzwonił do przewodniczącego.
- Gdzie twój szacunek? - pyta - Jak mogłeś zrobić coś takiego? Jako rabin powinienem być darzony dużym szacunkiem przez każdego członka gminy, jestem na ciebie bardzo wściekły !
Kiedy tak wrzeszczał do telefonu, dziewczyna zaczęła się ubierać i powoli wychodzić. W tym momencie rabin przerwał rozmowę z przewodniczącym i powiedział do dziewczyny:
- A ty dokąd? Czy ja jestem zły na ciebie ?

                     

Na urlopie zimowym w Chamonix stary Szechter się rozchorował. Przywołał do łóżka rodzinę i powiada:
- Tu jest tak zimno. Gdybym rzeczywiście umarł to pamiętajcie, żeby mnie pochować w Paryżu.
- Ależ to będzie bardzo drogo kosztować!
- Trudno. To moje ostatnie życzenie.
Na to Szechterowa:
- Wiesz ty co? Spróbujesz, jak ci się leży w Chamonix.
A gdyby ci się nie podobało, przewieziemy cię do Paryża.
                         
- Ja chciałbym, kiedy umrę, leżeć obok wielkiego Gaona z Wilna. Ale nie dostąpię tego zaszczytu...
- A ja bym chciał leżeć koło naszego rabina. To także wielki zaszczyt.
Na to młody Żyd w rozmarzeniu:
- A ja bym chciał leżeć koło córki naszego rabina
- Ty głupi! Przecież ona żyje!
- A ja to co jestem: nieboszczyk?!

                         

Arnoldek spaceruje z ojcem po cmentarzu. Przygląda się uważnie nagrobkom oraz umieszczonym na nich napisom i wreszcie pyta:
- Tate, czy łobuzy w ogóle umierają ?

                       

 Jaka jest różnica miedzy nieszczęściem i tragedią ?
- Nieszczęście jest wtedy, gdy teściowa wpada do studni. A tragedia?
- Gdy ją wyłowią ...
                            

Stary Żyd dawał do gazety nekrolog po swojej żonie i spytał o cenę.
- Do pięciu wyrazów za darmo.
- Nooo... to niech będzie: Zmarła Zelda Goldman.
- Ma pan do dyspozycji jeszcze dwa wyrazy.
- To niech będzie: Zmarła Zelda Goldman, sprzedam Opla.
                                  
Dzwoni Żyd do swojego przyjaciela:
- Mosze, ile to jest 2x2?
Mosze zamyślił się i pyta:
- A kupujesz czy sprzedajesz ?
                           
- Rosenblum, wasz syn się ochrzcił, co teraz zrobicie?
- To samo co Bóg, po tym, jak jego syn się ochrzcił.
- Czyli co?
- Spiszę nowy testament.
                     
Akrobata w cyrku berlińskim wznosi istną wieżę ze stolików i krzeseł, na wierzchołku której stawia butelkę z wetkniętą w nią miotłą, po czym balansuje na miotle i gra na skrzypcach. Baruch trąca żonę i szepcze jej do ucha:
- Paganini to on nie jest!...

   Powiedzenia, sentencje:

"Jeśli masz opinię człowieka wstającego o świcie, możesz
spać do południa".

"Nie bądź snobem. Nie kłam nigdy, gdy prawda się lepiej opłaca".

"Co za korzyść z mądrej głowy, skoro nogi nie potrafią jej udźwignąć".

"Człowiek uczy się mówić bardzo wcześnie, milczeć bardzo późno".

"Do miłości i pożyczania pieniędzy nie zmusisz"

 "Gdy ktoś jest dzieckiem, mając dwadzieścia lat, pozostanie głupcem do końca życia".

"Gdybyśmy nie musieli jeść, bylibyśmy wszyscy bogaci".

"Inteligencja kobiety jest w jej urodzie; uroda mężczyzny jest w jego inteligencji".

"Jeśli handlujesz miodem, znajdziesz zawsze okazję do lizania".

"Jeśli jeden człowiek powie ci, że masz ośle uszy, nie przejmuj się, jeśli powie ci to dwóch ludzi, przygotuj sobie siodło".

"Kiedy karty nie idą, nie pomoże ani mądrość ani pobożność".

"Kłamstwa mówić nie wolno, niektórych prawd nie należy".

"Lekarzowi i grabarzowi nie życzy się „dobrego roku".

"Lepiej dziesięć razy ciężko chorować niż raz lekko umrzeć".

"Lepszy jest Żyd bez brody niż broda bez Żyda".

"Łatwiej poznać dziesięć krajów niż jedną kobietę".

"Na polu, na którym są pagórki, nie opowiada się tajemnic".

"Nędza nie jest ujmą, ale nie jest też zaszczytem".

"Pan Bóg dał człowiekowi dwoje uszu i jedne usta - żeby dużo słyszał i mało mówił".

"Pożycz człowiekowi pieniądze, kupisz sobie wroga".

"Przy świetle łojówki nie należy dobierać sobie diamentów ani kobiet".

"Szczęściem człowieka ciemnego jest to, że nie wie o swojej niewiedzy".

"Wóz odpoczywa zimą, sanie latem, koń nie odpoczywa nigdy".

"Zegar, który nie chodzi, jest lepszy od takiego, który chodzi źle".

"Człowiek uczy się przez całe życie, z wyjątkiem lat szkolnych".

Żydowska wdowa wspomina zmarłego męża:
"Ach, wspaniały mężczyzna, braki w wielkości nadrabiał szybkością".

"Młodość żywi się marzeniami", starość- wspomnieniami.

"Patrz, skąd wiatr wieje, tedy cię deszcz nie zleje".

"Łatwiej postawić na nogi pijanego niż biednego".

"Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta".

"Cudze kłopoty nie przeszkadzają spać"

"Cudzymi zębami nie można gryźć".

"Do barszczu nie trzeba zębów".

"Gdy wkracza wino, rozum ustępuje".

"Jeśli będziesz surowo kontrolował, wszystko okaże się trefne".

"Jeśli kot nosi rękawiczki, nigdy nie złapie myszy"

"Jeśli trzech ludzi powie ci, że jesteś pijany — nie złość się,
idź spać".

"Kapelusze są zawsze dobre, tylko głowy często za małe"

."Każda półprawda jest całkowitym kłamstwem".

"Kłamca musi mieć dobrą pamięć".

"Kłamca nikomu nie wierzy".

"Kto się wyspał, ten jest zdrowy".

"Lepiej jedno słowo przed niż dwa po".

"Ludzie uczą się mówić bardzo wcześnie, milczeć - bardzo późno".

"Młodość karmi się snami, starość — wspomnieniami".

"Najlepiej uczyć się golić na cudzej brodzie"

"Nawet Mojżesz nie mógł dać sobie rady z Żydami".

"Nie jest tak dobrze z pieniędzmi, jak jest źle bez nich".

"Nie martw się o jutro, nigdy nie wiesz, co cię spotka dziś".

"Słowa trzeba ważyć, a nie liczyć".

"Śmiertelny całun nie ma kieszeni".

"Umiejętność milczenia jest podporą mądrości".

"Z samą mądrością nie chodzi się na targ".

"Mówią, że Żydzi są wielkimi optymistami: jeszcze nie wiedzą jakiej będzie wielkości, a już obcinają kawałek..."