Zasługi Kościoła w
krzewieniu polskości w czasach najdawniejszych
Na początek mały wstęp.
Często jesteśmy przekonani, że Bóg, religia i wiara to jedno i
to samo.
A ściślej różne określenia pewnego procesu, któremu powinniśmy
się podporządkować.
Bóg stworzył wszystko dookoła nas i znacznie więcej, światy do
których nie dotrzemy
nawet podróżując z prędkością
300 000 km/sek.... przez 20 miliardów
lat.
I to może być prawda, nie mam zamiaru kwestionować takiego
poglądu, którego
nikt od tysięcy lat nie zdołał obalić
...ani udowodnić. Mam na
myśli kreacjonizm, a nie rozmiar Wszechświata.
Niestety Bóg to jedno, a wiara w to - kim ten Bóg jest to drugie.
Na przestrzeni wieków ludzkość miała tysiące bogów. Udało się
zidentyfikować ich ponad 17 000 .
A po ilu zaginęła nawet pamięć ?
Niektórzy z nich byli ludźmi bowiem, gdy człowiek posiądzie już
wszystko - czyli władzę,
bogactwa i prawo karania
śmiercią każdego ...sięga po boskość.
I żyje złudzeniami jak dawni faraonowie, czy cesarze rzymscy.
Ale czy to jest prawda obiektywna ...te ich złudzenia ?
Podobnie jest z drugim elementem tej pozornie jednorodnej
układanki - z wiarą.
Wiarą jest nasze wewnętrzne przekonanie o prawdzie czegoś co
jest dla nas pewne
i nie budzące nawet chęci analizy.
Jeżeli
wiec zaakceptujemy "prawdę" o świętości faraona będziemy przed
nim
padać na twarz i wielbić go.
Nawet jeżeli bogiem będzie krokodyl i wrzucą nas do świętej
sadzawki
by mogły się nami posilić będziemy szczęśliwi.
A jeżeli inni będą nam współczuć i widzieć naszą błędną wiarę ?
No cóż ...barany nie widzą mojej oczywistej prawdy - powiemy.
Co jest potrzebne byśmy wierzyli w dowolną świętość ...boga czy
zwierzęcia ?
Potrzebne jest nam owo wewnętrzne przekonanie wpojone od
młodości w środowisku
któremu ufamy. Wiemy bowiem, że rodzice
życzą nam dobrze. Ufamy im gdy mówią:
"Mikołaj przyniesie ci na gwiazdkę prezent ...może chcesz siostrzyczkę
? ".
Inni ludzie to potwierdzają, te niby oczywiste prawdy - dziadkowie, sąsiedzi, nauczyciele.
Tak rodzi się prawda nadrzędna ...nasza prawda i ich zresztą też, bo oni
też w to wierzą poddani
kiedyś podobnej
psychologicznej "obróbce" przez swoich z kolei
rodziców i środowisko.
Mówią nam gdy jesteśmy jeszcze dziećmi - nie wkładaj paluszków do kontaktu z prądem... wierzymy
im.
Ci co nie uwierzyli lub zlekceważyli zakaz - leżą na cmentarzach
z tabliczkami - "zmarł przedwcześnie w wieku lat 5".
I tak przez tysiąclecia mamy genetycznie wpojony szacunek dla
opiekunów i wiarę w to co mówią.
Oba te mechanizmy (zaufanie + genetyczna skłonność) powoduje, ze
wierzymy
w św. Mikołaja,
dzieci rodzące się w kapuście
...słowem we wszystko co nam
powiedzą.
Z czasem rodzice i opiekunowie pozwolą nam "przejrzeć na oczy"
odnośnie pewnych spraw tłumacząc to
uproszczeniami l
ub naszym już dorośnięciem do tych prawd.
Niestety nie do wszystkich !
Im bowiem do niektórych też nie pozwolono dorosnąć.
Jak wielu ludzi wierzy w "czarnego kota" przynoszącego pecha,
czy "parszywą 13" ?
Religia jest takim samym zabobonem.
Powtórzę, że nie chodzi mi o Boga jako takiego, lecz wyznawaną i
wpojoną wiarę, czyli
konkretnego boga powstałego
w "wizjonerskiej wizji" jakiegoś
szamana, czy kapłana.
Kapłani tacy przez stulecia, a czasami tysiąclecia doskonalili
aparat "otumaniania i ogłupiania ludzi"
w imię swoich własnych
interesów.
Tymi interesami były zawsze pazerność, chęć "przewodzenia
duszom" swoich wyznawców i rządza władzy.
Tak było od zawsze i we wszystkich religiach.
I my to przeważnie to wiemy.
Ale....nasza religia to co innego - wielu powie ! Nasza jest
prawdziwa !
Niestety nie. Nasza religia - to ten sam kapłański bełkot co
zawsze od wieków, tylko
my od tej właśnie "naszej prawdziwej"
jesteśmy uzależnieni i nie dostrzegamy tego.
"Wiara jest najważniejsza i niezbędna do zbawienia"
"Bóg was kocha, ale musicie wierzyć"
"Bez Kościoła nie ma zbawienia"
"Kapłan jest tym, któremu możecie zawierzyć zawsze i bez
zastrzeżeń"
Znacie to ?
Znacie ...oczywiście, że znacie ...jak wszyscy wierni we wszystkich
religiach od dawna.
Może więc zrzucicie okowy uzależnienia i spróbujecie żyć z
godnością ?
Nie ! ... tego nie uczynicie !
Bo to tak jak odebranie papierosa nałogowemu palaczowi.
Już sama taka propozycja budzi agresję ...wiem to bo sam przez
to przeszedłem.
A tu jeszcze dochodzi lęk ! Przed Bogiem i jego gniewem.
Nawet jeżeli przeczuwacie, że coś ci zachłanni księża przesadnie
upraszczają wizję tego Boga to boicie się
do tego przyznać
nawet przed sobą.
No bo co ? .... a jeżeli kapłani mają rację, a ON się obrazi ?
Taki jest zresztą argument wielu kapłanów.
Ostatnio użył go wobec mnie Chiron na pl.soc.religia w jakiejś
dyskusji.
On Bóg się nie obrazi i Wy to czujecie ...ale atwizm działa.
Czyli strach wpojony od pokoleń i podsycany przez kapłanów.
I dlatego będziecie nadal chodzić do Kościoła - bo jaki ten Bóg
by nie był, ale nie nauczono Was innego sposobu
pojmowania
jego istnienia.
No i ta Biblia ! ...święta księga napisana przez uczniów Syna Bożego.
Każdy może się przekonać - nawet kler nie twierdzi, że
ewangelię napisali apostołowie.
Wiadomo, że powstały później 200 - 400 lat po narodzeniu
Jezusa. Choć tu kler będzie twierdził, że wcześniej
bo 90 - 220 lat zaprzeczając oczywistym dowodom. Jest to bowiem
bez znaczenia. Tak czy siak ewangelii nie napisali
ani apostołowie ani nikt kto mógł znać Jezusa !
Nie sprawdzicie tego ... bo Bóg może się obrazić ?
Pomyśleć, że Wasza wiara jest nieszczera ?
Sprawdzili to Niemcy, Szwedzi, Francuzi i prawie cała Europa.
I co ?
Niektórzy wierzą nadal w Boga, wielu nawet w Boga człowieka - Jezusa, ale
już całkiem niewielu w Kościół
jako coś innego niż tylko "Towarzystwo ogłupiania i wyzysku".
Oni wyciągnęli wnioski z wieków palenia czarownic na stosach,
męczeńskiej śmierci światłych
ludzi, którzy odważyli
się twierdzić, że Ziemia jest okrągła
lub, że światów takich jak nasz
może być nieskończenie wiele.
Można więc wierzyć w Boga, ale nie należy wierzyć kapłanom i
bzdurom przez nich opowiadanym.
I na szczęście nawet tu w Polsce wielu ludzi się ze mną zgodzi.
Wtrącanie się do polityki, narzucanie własnej zakłamanej i
pruderyjnej moralności budzi
sprzeciw ponad 60 % ludności
naszego Kraju.
Niestety jest jeszcze około 1-3 % ludzi którzy uważają, ze
ksiądz to jest "tłumacz Boga".
I ci padają na twarz przed purpuratami, którzy grzmią z ambon
"Bóg was kocha, ale jak nie
będziecie nas słuchać to
spopieli was ogień piekielny".
"Albowiem poza Kościołem nie ma zbawienia" !
Tak będą grzmieć surowym głosem budząc w Was zabobonny lęk.
I nie będzie dla Was ważne, że słowa te wypowie "złapany za
rękę" pedofil taki abp.Paetz,
czy łamiący tajemnicę spowiedzi abp. Wielgus.
I to jest smutne.
To potwierdza poglądy wielu znanych psychologów i psychiatrów,
że przesadna religijność jest
chorobą psychiczną zwaną schizofrenią dewocyjną. A nie leczy się
jej - bo zbyt wielu jest chorych.
Ale dość na ten temat, bo miało być o tym jaką cenę
zapłaciliśmy za to, że my i nasze dzieci
jesteśmy katolikami wyznania rzymskokatolickiego. To około 1/15
do 1/20 ludności Ziemi.
Na wstępie zaznaczę starym swoim zwyczajem, że wszystko co
zostało tu napisane stanowi
opowiadanie tzw. "rzeczywistości alternatywnej"...czyli mówiąc
jaśniej mój osobisty wymysł.
Nie mam bowiem zamiaru nic nikomu udowadniać, ani wskazywać
źródeł.
Wszyscy bowiem mamy podobny dostęp no bibliotek i Internetu, a
ja w inny sposób zarabiam na życie niż
udowadnianiem komuś czegoś.
Dotyczy to tego co zostało napisane poniżej, powyżej jak i na
wszystkich stronach niniejszej witryny.
Czasy
chrześcijaństwa na ziemiach polskich to nie jest okres po
Chrzcie Polski (966r.).
Od tego momentu liczy się bowiem nasza wiedza o chrześcijaństwie
na naszych ziemiach znana
z dokumentów kościelnych.
Bo długo jeszcze po Chrzcie Polski jedynymi posługującymi się
pismem byli księża (zakonnicy).
Czy to znaczy, że wcześniej nie znaliśmy pisma ?
Owszem znaliśmy, ale to że nie przetrwały żadne jego ślady
również zawdzięczamy Kościołowi.
Na szczęście są wzmianki u sąsiadów i w naszych kronikach.
Jak to się zaczęło ?
Z Moraw, a dokładniej z Welehradu, wysyłał św. Metody swych
uczniów także do Polski.
Nie było jeszcze państwa ogólnopolskiego.
Byliśmy wtedy konglomeratem księstw i wspólnot plemiennych.
Misjonarz z ramienia
św. Metodego dokonał w tym czasie nawrócenia księcia Wiślan, ze
stolicą w Wiślicy nad Wisłą.
Wiślica to gród położony nad Wisłą poniżej
Krakowa. Było to około r. 870 .
Ta data stanowi więc początek
chrześcijaństwa w Polsce.
Oczywiście nie licząc pojedynczych krzewicieli nowej wiary
trafiających sporadycznie choćby z kupcami
na nasze ziemie, którzy dawali nam jakieś informacje o Watykanie
i chrześcijaństwie. Częściej jednak z Konstantynopola.
Czechy wtedy też stanowiły zbitek wspólnot plemiennych myślących
dopiero o jakimś zjednoczeniu.
Trzy
najważniejsze księstwa w czechach to Werszowcowie, Przemyślidzi
i Sławnicy (potomkowie Przemysława).
Te trzy księstwa skupione były w pobliżu Pragi i stamtąd
stopniowo postępowała konsolidacja ziem zwana
potem Czechami. Uczniowie Metodego przynieśli więc
chrześcijaństwo na nasze ziemie. Po jakiś stu latach
wyznawców
tej wiary nazwano starowiercami. Nie znaczy to
bynajmniej, ze chrześcijaństwo łatwo utorowało
sobie drogę w Polsce
i możemy mówić o nas jako o kraju
chrześcijańskim już przed 900 rokiem.
Dodam jeszcze - po upływie 300 lat znane są przypadki
wykrywania i niszczenia naszej rodzimej religii
Swarożyca i Świętowida (Światowid, Perun) a więc do końca XIII
wieku.
Twierdzenie więc o naturalnym związku polskości z katolicyzmem
jest ewidentnym nadużyciem .
Takim tanim chwytem reklamowym Watykanu. Nic nie kosztującym i
nie mającym pokrycia w faktach.
Religia chrześcijańska była nam religią obcą i narzuconą !
Tyle że, początkowo egzystowała zgodnie z naszymi pierwotnymi
bogami, a oni z nią. Możemy więc mówić
o zgodnym współistnieniu obu religii ... przez jakiś czas.
Można powiedzieć nawet więcej. Obietnica Zmartwychwstania, które
to pojęcie było całkowicie obce naszej
rodzimej wierze przyczyniła się w znacznym stopniu do
upowszechnienia stopniowo chrześcijaństwa na naszych
ziemiach.
Nasi antenaci z epoki romantyzmu jak Zorian Dołęga Chodakowski w
„O Słowiańszczyźnie przed
chrześcijaństwem" dowodzą, że chrzest Polski odebrał w istocie
Polakom poczucie własnej tożsamości i
związku z narodową tradycją. Doprowadziło to alienacji i
długotrwałych wewnętrznych waśni zakończonych
podziałem dzielnicowym.
Choć nie brak i takich głosów, że po prostu nie mieliśmy wyjścia
i późniejsze przyjęcie chrztu było
konieczne
- by związać nas ściśle z formacją
polityczno-gospodarczą, jaka się w Europie kształtowała na
gruzach cesarstwa rzymskiego.
Trudno w tej chwili ocenić jakby się potoczyły dzieje Polski
gdyby Mieszko nie przyjął chrześcijaństwa.
Zapewne był to jednak rozsądny krok - biorąc pod uwagę wzrost
potęgi Watykanu i późniejszy rozłam Kościoła.
Sytuacja ta postawiła by nas w strefie frontowej na wieki między
Kościołem Zachodnim, a Wschodnim.
Osobiście sądzę, że stanęliśmy wtedy na pierwszym z trzech
"punktów historycznych" i każda decyzja wiązała
się z wyborem
między "utopieniem, a uduszeniem".
Już w połowie X w. przed przyjęciem chrztu przez Polskę,
utworzone zostało przymierze wielecko-czeskie.
To stworzyło naturalną sytuację porozumienia Mieszka I z Ottonem
I. Na szczęście Mieszko nie zdecydował
się na pełne otwarcie przed Niemcami i chrzest wolał przyjąć za
pośrednictwem Czech, jako rodzaj asekuracji
przed Niemcami. Utworzenie biskupstwa misyjnego w Poznaniu jako
nie podlegającego żadnej metropolii
było więc bardzo rozsądnym posunięciem politycznym..
Przeszkodę stanowiło początkowo porozumienia czesko - wieleckie.
Jednak po jego zerwaniu ostatnie
przeszkody upadły i zostało nawiązane porozumienie polsko -
czeskie.
Dlaczego Niemcy się na to zgodzili ?
Chcąc osaczyć Wieletów czynili bowiem starania, aby Polacy
przyjęli chrzest, nawet kosztem pewnej
autonomii - bo od Czechów. Z kolei klęska Słowian Wieleckich w
955 roku umożliwiła ekspansję Mieszka na
zachód. Równocześnie ośrodek polityczny Wieletów przesuwa się
bliżej Odry, a więc bliżej Polski niż Niemiec.
W tych realiach doszło do tego doniosłego wydarzenia.
I co się dzieje dalej ?
W myśl porozumienia Książę założył równocześnie biskupstwo w
Poznaniu, dokąd też w r. 968 przeniósł swą
stolicę. Pierwszym biskupem został Jordan. Kościół natomiast
zrobił wszystko co w jego mocy, by wykorzenić
z pamięci Polaków wspomnienie pogańskiej przeszłości i zmagań
nowego porządku ze starym" .
Zaś wykopaliska
archeologiczne dobitnie świadczą o tym, że nowy porządek
zaprowadzano siłą.
Ogniem i mieczem. Spalone,
dość potężne osady plemienne w Wielkopolsce, na Kujawach i
Mazowszu nie zostały
nigdy odbudowane. Być może
nie miał już kto ich odbudowywać. Zresztą nastąpił czas budowy
kościołów.
Tępiona była nie tylko nasza
rodzima wiara. Również chrześcijaństwo spadkobierców Metodego
jako ...nieprawomyślne.
Chrzest umożliwił jednak dalsze łączenie ziem polskich pod
patronatem Piastów. Fakt, że dokonywało się ono
na drodze podboju wewnętrznego pod skrzydłami nowego
chrześcijaństwa. W 1999 r. archeolodzy odkopali
zabudowania w Jeziorzanach nad Wieprzem, i pewne przesłanki mogą
wskazywać, że mieszkali tu wyznawcy
Swarożyca. Zabudowania były spalone akurat w czasach Mieszka, o
czym świadczy datowanie węglem C 14 .
Mieszko nawet gdyby nie chciał niszczyć kultów, które jeszcze do
niedawna były i jego kultami, to musiał
tak robić — pilnie obserwowali porządki w Polsce duchowni z
Czech i Niemiec, a pretekst, że Mieszko nadal
tkwi w pogaństwie lub na nie pozwala byłby świetnym argumentem
do interwencji dla naszych sąsiadów.
Trzeba było brnąć dalej. A dalej oznaczało nowe biskupstwa, nowe
podboje i nowe puszczanie z dymem
kolejnych prapolskich grodów. Powstały biskupstwa poznańskie i
gnieźnieńskie - oba prawdopodobnie jako
odebrane chrześcijanom Metodego i rozbudowane.
Z otoczenia Mieszka rekrutowani zostali ludzie którzy
towarzyszyli duchownym, a z nich wybierani byli
młodzieńcy,
którzy w późniejszym czasie zostali polskimi
duchownymi. Pierwszy etap chrystianizacji łączył
się z niszczeniem plemiennych
ośrodków kultu. Burzono więc
wyobrażenia bóstw, wycinano święte gaje.
Wyglądało to następująco: do określonego centrum
administracyjnego przybył książę lub jego
namiestnik, nakazując zebranie
ludności. Tymczasem uzgadniano
sam akt z lokalną starszyzną, aby uzyskać
jej akceptację. Początkowo nie niszczono dawnych
ośrodków kultu
zadowalając się wznoszeniem krzyża i
stopniową budową prowizorycznego najczęściej kościoła.
A jak już
w kościele "posadził dupę namiestnik boga"
i poczuł poparcie księcia zaczynał eskalację terroru z udziałem
książęcych wojów.
Niszczono więc gaje
stanowiące do niedawna miejsce spotkań tzw. "pogan", przedmiotów
ich kultu, represjonowano dawną
wiarę i
jej przedstawicieli. Następowało to jednak stopniowo.
Prawdopodobnie do połowy panowania Bolesława
Chrobrego.
Mimo to istniała opozycja. Lud musiał pokrywać koszty zwycięstw
militarnych swojego władcy to po pierwsze.
To zresztą pewnie by mu darowali. Gorzej, że rosnące koszty
chrystianizacji też ich właśnie obciążały.
Budziło to ogólne niezadowolenie, z czym jak zwykle wiązała się
skłonność do idealizowania dawnych czasów.
Przyczyn takiego stanu rzeczy szukano m.in. gniewie starych
bogów.
Tępienie i poniżanie dawnego kultu
budziło głębokie oburzenie.
Mimo to nie żądano obalenia
panującej dynastii, ponieważ państwowość polska
istniała zbyt długo, aby masy mogły
wyobrazić sobie trwanie
poza jej obrębem.
Głośnym echem na obszarze państwa polskiego odbiło się powstanie
Wieletów z 983 roku, w wyniku którego
wyzwolili spod panowania niemieckiego i zniszczyli kult
chrześcijański na swoich ziemiach. Sukcesy pogan
wywoływały niepokój na dworze Mieszka, oraz natchnęły otuchą
wyznawców starych bogów. Jednak państwo
polskie uniknęło grożącej katastrofy, co było zasługą księcia,
który nawiązał sojusz militarny
polsko-niemiecki przeciwko
Wieletom.
Walki polsko-wieleckie,
wywołując wzajemną nienawiść w obu krajach,
utrudniały porozumienia się czołowej potęgi
pogańskiej z
opozycją polską, która z faktu trwania Federacji
Wieleckiej czerpała niemałą otuchę.
Dlatego chrześcijaństwo
rozwijało się bez przeszkód.
Tak więc następca Mieszka I - Bolesław Chrobry początkowo też
tolerował dawną wiarę i nie było przymuszania
do chrztu
ludności pod karą tzw. "gardła". Świadczy o tym
informacja z 1017 roku o uprawianiu kultu
pogańskiego na górze Ślęży.
Tak więc aż do 1017 mimo pewnych oporów
i rosnących kosztów chrystianizacji,
nie
było jakiejś ogólnej wrogości wobec
Kościoła, a w każdym razie
nie było rozruchów lokalnych i powszechnego
braku akceptacji dla nowej wiary.
W tym samym okresie pojawiła się postać Wojciecha - praskiego
biskupa, który został wygnany z Pragi.
Chciał on wyruszyć w wyprawę misyjną do Wieletów, ale w końcu
zdecydował się udać na Prusy.
Jednak ta
misja skończyła się niepowodzeniem i Wojciech (później święty)
został zamordowany.
Niestety Bolesław Chrobry wpadł na pomysł, aby wykupić resztkę
doczesnych szczątków Wojciecha.
Może zresztą przyświecał mu już jakiś cel polityczny (np.
koronacja), gdyż zapłacił za jego resztki złotem
w ilości równej wadze
przyszłego świętego. Być może zresztą waga
ta została przez Prusaków znacznie
zmniejszona podczas tzw. "prób wiary".
W 1000 r. biskupstwo w Gnieźnie rozbudowano do archidiecezji, i
powstały kolejne biskupstwa w Kołobrzegu,
Wrocławiu
i Krakowie. Rozbudową Kościoła bardzo interesował się
Otton III.
Na dworze Chrobrego pojawił się też arcybiskup Brunon z
Kwerfurtu osobisty przyjaciel Henryka II. Podjął
on działalność misyjną i udał się albo na tereny Rusi lub
Jadźwingów, gdzie podzielił los św. Wojciecha -
tzn. również został
zamordowany. Widać, że w owym czasie nie
brakowało prawdziwych krzewicieli wiary w
Kościele i jego pasterze nie
spędzali miesięcy zamknięci w
bunkrach jak to ma miejsce obecnie w misjach
ewangelizacyjno-demokratycznych w
niektórych krajach
posiadających złoża ropy.
Tak więc około 1015 roku kończy się pobłażliwość Kościoła w
zbożnym dziele nawracania naszych przodków.
Ilość kościołów rośnie lawinowo. Biskupstwa bardziej
przypominają twierdze niż miejsca kultu, a potrzeby
kleru wzrastają. Odmowa przyjęcia chrztu kończy się coraz
częściej egzekucją, a koszty ponoszone przez
naród doprowadzają
już nie do zubożenia, ale wręcz głodu znaczną
część ludności.
Niezadowolenie narasta - by w roku 1033 przerodzić się w zbrojne
powstanie.
W kronikach ( Gala i Nestora) przeczytać możemy:
"Rzucili się no swych panów i sięgnęli po władzę... Przeciw
biskupom i kapłanom bożym rozpoczęli
bunt i
jednych mieczem, drugich kamieniami pomordowali".
Nowi biskupi mając poparcie władzy postanowili ją wykorzystać na
chwałę Kościoła i własnego "kałduna".
Popierali przeobrażenia społeczne polegające na odbieraniu ziemi
rodom słowiańskim i przejmowaniu jej
dla siebie
bądź przekazywali klasztorom i opactwom. To w wielu przypadkach
skutkowało już nie zubożeniem,
ale wręcz
wypędzaniem
ludności rodowej z ziemi uprawianej przez nich,
która często była własnością księcia.
W tych
przypadkach zostali zamienieni w chłopów, lub w razie oporu
rugowani z ziemi.
Rozbicie pierwotnego ustroju rodowego z inicjatywy biskupów
dokonane zostało z krzywdą, olbrzymiej
większości społeczeństwa,
której narzucono panowanie klasowe
garstki obszarników w sutannach, habitach i
zbrojach.
Tak więc Kościołowi zawdzięczamy tzw. feudalizm. Konflikt
narastał i tylko głuchy i zadufany w
sobie kler mógł tego nie
dostrzegać zaślepiony pazernością i
żądzą władzy.
To jest właśnie to co nazywamy wiekami ciemnoty.
Otrzymaliśmy to w darze od miłującego pokorę i ubóstwo kleru na
następne 1000 lat.
Czyli "królestwo boże na ziemi w wydaniu "made in Vatican"
Nie trzeba chyba dodawać, że to kler stanowił klasę największych
wyzyskiwaczy i każde jego ustępstwo nasz
naród okupić musiał własną krwią.
Ale przecież powie ktoś - to władca nakazał i umożliwił
powstanie nowych stosunków własnościowych.
Tak to prawda, ale bez kleru i jego grożenia karami boskimi,
terrorem ambonowym, ekskomunikami i
inwigilacją totalną
pod płaszczykiem tzw. sakramentu spowiedzi
takie postępowanie nie byłoby możliwe.
Tak więc feudalizm to córka ladacznica ze związku Kościoła z
władzą królewską (książęcą).
Nie mówi się o tym na kazaniach ? ...może przez przeoczenie ?
Kler wprowadził więc pewną formę niewolnictwa na terenach gdzie
nigdy go nie było.
Nasi antenaci bowiem za wykupem często, ale mieli zwyczaj
wypuszczać swoich pokonanych zbrojnie wrogów.
Ale nie Kościół. On miał zwyczaj torturować i "wysupłać"
wszystko co było możliwe z każdego.
Wprowadził więc też na naszych ziemiach dziesięcinę pobieraną
już w Niemczech i części innych krajów europejskich.
Teraz już nikt nie mógł powiedzieć, że pan pleban nic nie robi.
Po każdych żniwach bowiem obchodził gospodarstwa i tłustym
palcem wskazywał co dziesiąty snop zboża,
który należało mu odnieść do kościoła.
Chyba nie trzeba dodawać, że nie wybierał najsłabszych snopów ze
względu na miłość do bliźniego ?
W roku 1022 wybuchło pierwsze lokalne jeszcze powstanie przeciw
takiemu wyzyskowi.
Opisuje to Długosz. Buntowników zdziesiątkowano, a przywódców w
imię boże ścięto.
Wtedy nie obowiązywał jeszcze papieski zakaz nie rozlewania
krwi, który Kościół potem omijał paląc winnych na stosach
lub nabijając na pal.
Możemy się również domyślić, że ówcześni księża to była w
całości agentura niemiecka, której nie dobro Polaków
czy Polski leżało na sercu. To nie były już czasy Cyryla i
Metodego.
W tej sytuacji doszło do wybuchu powstania. Powstania przeciw
plebanom, opatom i biskupom - by powiedzieć to jasno.
Zawierucha
trwała kilkanaście lat i bardzo wielu Polaków przypłaciło ją
życiem.
Przy okazji wycięto bądź ukamieniowano większość niemieckiego
kleru pasożytującego na naszym Kraju.
Ale oni jako obrońcy wiary dostali się do Królestwa Niebieskiego
... więc nie ma co przesadnie nad nimi rozpaczać.
Rozruchom w końcu położył kres arcybiskup Stefan sprowadzając do
Polski rycerzy niemieckich.
Papież i cesarz niemiecki przywrócili więc w Polsce pokój po tej
zawierusze zwróconej przeciw nim właśnie.
Osadzili na tronie polskim zakonnika Kazimierza (siostrzeńca
arcybiskupa Kolonii Hermana).
Ludność została spacyfikowana, a arcybiskup sprawował sądy nad
nielicznymi którzy przeżyli.
Po takim zaprowadzeni porządków na kilkadziesiąt lat popadaliśmy
w niewolę niemiecką płacąc stały trybut.
A nowe porządki, które nastały uczyniły nas pariasami Europy.
Przykład takiego wyrzucenia, wyzucia z ziemi daje nam przywilej
Bolesława Wstydliwego z roku 1261, wydany dla kapituły
katedralnej krakowskiej, w którym książę - "dziedziny cieśli
we wsi Szczytniki położone cieślom tym zabiera...
nakazując owym
cieślom, iżby ze wsi Szczytnik ze swoich dziedzin się wynieśli i
budowle swe w tychże dziedzinach istniejące
usunęli, inaczej
kanonicy (krakowscy) będą mieli prawo budowle te rozburzyć".
Innych zaś dziedzin dla. tak ograbionych wieśniaków książę nie naznacza...
Eliminacja wieśniaków z posiadanych przez nich dziedzin
była prawie zawsze ciężką krzywdą, wyrządzona takim
eliminowanym
wieśniakom"
( Franciszek Piekosiński, "Ludność wieśniacza
w Polsce w dobie piastowskiej", Kraków 1896)
Za zasługi położone w przywracanie spokoju po tzw.
"ruchawkach ludowych" jak potem wielebni ojcowie nazwali ów bunt
ludu polskiego otrzymali oni kolejne przywileje. Najważniejsze z
nich to:
Ludność rodowa przez kler sprowadzona do roli chłopów miała też
do płacenia Świętopietrze po denarze od głowy.
Był to podatek na rzecz Watykanu. Kler wymusił też sobie też
inne przywileje:
Prawo do polowań, pozysku drewna, propinacji, połowu ryb na
gruntach gminnych i książęcych.
Do tego udziały w pobieraniu ceł i opłat np. rogatkowych,
wypasania bydła, płatnych posług liturgicznych (chrzty, śluby,
pogrzeby,
msze intencyjne) , doroczna kolęda, opłaty pokutne
itp.
Czy to nie ciekawe, ze owe opłaty które wywalczył nigdy ich już
nie popuścił ? Do dnia dzisiejszego je pobiera.
Osobnym i wcale pokaźnym źródłem dochodów była sprzedaż
odpustów.
W zależności od zamożności i stopnia winy mogły one być
całkowite, częściowe lub nawet udzielane z góry przed
popełnieniem wykroczenia lub zbrodni. Możliwości było wiele.
Do tego okresie (do XII w) umiejętność pisania również
stanowiła dochodowy interes kleru w przypadkach spadków,
darowizn lub nadań. Znane są przypadki udowodnionych nadużyć i
fałszerstw w celu przejęcia majątków popełnianych
przez kler.
Były one zresztą bezkarne, gdyż poza zwierzchnikami kościelnymi
nie istniało prawo karania kleru przez władze cywilne.
Inne państwa europejskie do których
chrześcijaństwo dotarło wcześniej radziły sobie rożnie z
oszustwami i wyłudzeniami
przez kler majątków ziemskich.
Najczęściej była to forma sekularyzacji, gdyż Kościołowi
odbierano co jakiś czas
nieruchomości i oddawano je na cele świeckie. Pierwsze
sekularyzacje miały miejsce w państwie Franków już w VI .
Mimo
takich działań majątek ziemski Kościoła sięgał w skali całej
Europy w okresie
szczytowym ponad 30 % areału.
W Polsce Kościół posiadał od początku bardzo
silną pozycję i już w czasach podziału dzielnicowego Kraju
większość
majątków tzw. porodowych należała do niego. Do tego
dochodziły nadania książęce i królewskie.
Nic dziwnego, że
Kościół popierał rozbicie dzielnicowe, gdyż stanowiło to "złotą
żyłę" spisków i judzeń jednych książąt
przeciw drugim w
celu osiągnięcia korzyści. Dla przykładu dobra arcybiskupów
gnieźnieńskich obejmowały Opole Żnińskie,
oraz wielki kompleks
dóbr Łowicza i Skierniewic. W tym kompleksie było 106 wsi, od
XIII w. nazywano go kasztelanią łowicką.
Ich obszar obejmował ponad 110 tyś. ha).
Z klasztorów największe uposażenie koło
Krakowa i na Podkarpaciu miał klasztor Benedyktów w Tyńcu, który
określano jako
właściciela stu wsi. Dwa klasztory we Wrocławiu
miały po 30 i 25 wsi.
Wiele innych klasztorów także miało
rozległe dobra.
Należy jeszcze przypomnieć, że Kościół posiadał prawo karania
najpierw rodowych, a potem chłopów w dowolny sposób.
Dotyczyło to prawo nawet klasztorów żeńskich.
Stwierdzają to liczne dokumenty średniowieczne
. Oto jeden z przykładów takiego nadania
prawa sądzenia
np. przywilej
Władysława, księcia łęczycko-dobrzyńskiego, w
którym czytamy m. in.:
"Zezwalamy panu biskupowi (włocławskiemu) i jego kapitule
decydować o wsiach: Komorniki, Żywocin, Gadaszewice,
Chorzęcin,
Łaznów, Transzew, Strupin, Łódź, Dąbrowa, Niesułków, Siedlce,
Gnichów, Przanowice, Sobota i Zagórzewice
i urządzać, jak samemu
panu biskupowi i jego kapitule zdawać się będzie lepiej
i użytecznie".
Przywilej taki dawał biskupowi prawo przesiedlania, o nawet
wypędzania chłopów z ziemi, która uprawiali z dziada pradziada.
Wszystko to razem a więc wyłudzenia, fałszerstwa, prawdziwe
darowizny i nadania spowodowało, że jedynie dobra królewskie
mogły rywalizować wielkością z dobrami kościelnymi.
Tak to w najstarszej historii Polski
wyglądała prawda o służebności Kościoła i jego ubóstwie w
służbie Jezusa.
Na zakończenie kilka cytatów na temat
Kościoła:
"Twierdzenie, że wierzący czuje się
szczęśliwszy od niewierzącego, nie znaczy nic więcej jak to, że
pijany jest szczęśliwszy
od trzeźwego".
(
George Bernard Shaw 1856 – 1950 )
"Jeśli
modlimy się do krzyża, na którym ukrzyżowano Jezusa, to musimy
się modlić również do osła, na którym Jezus podróżował".
( Biskup Klaudiusz z Turynu zmarły w 827 roku).
"We
wszystkich religiach daje się odczuć, że wolność Kościoła
rozumiana jest jako panowanie kleru" .
(
Otto von Bismarck 1815 – 1898 – kanclerz Rzeszy )
|