Ś O
TYM, JAK FLĄDRA CHCIAŁA ZOSTAĆ
KRÓLOWĄ
Danuta Okupniak
W
zamierzchłych czasach żyły w Bałtyku
ryby różnorakie w takiej obfitości,
jak nigdy później. Były wśród nich
potężne jesiotry i niewielkie
makrele, urodziwe łososie, dorsze
zwane pomuchlami, a także fladry i
śledzie w niezliczonej ilości.
Pomiędzy nimi przemykały, połyskując
srebrzystoszarymi łuskami, maleńkie
szprotki. Dla nadmorskiej ludności
stanowiły one prawdziwy skarb,
zwłaszcza w zimie, gdy brakowało
częstokroć innego jadła. Nieco
bliżej zaś powierzchni wody
dokazywały wśród fal przybyłe ze
słodkich wód certy, sandacze,
leszcze, a także rosłe szczupaki i
okonie. Przyzwyczajone do życia w
rwących nurtach rzek, znalazłszy się
raptem na otwartej przestrzeni,
baraszkowały radośnie, wyginając
prężnie gibkie grzbiety. Raz po raz
pojawiały się też w płytkich,
przybrzeżnych rejonach Bałtyku
zwinne węgorze, zamieszkujące zwykle
stawy i jeziora oraz wolno płynące,
obficie zarosłe po brzegach rzeki.
I mogłaby z tego bogactwa ryb radość
sama jedynie płynąć, tak dla
ludności kaszubskiej, jak i dla
dalszych okolic kraju. Jednakże w
czasach, o których tutaj mowa,
niezgoda wielka powstała wśród
mieszkańców morskich głębin. Bez
ustanku trwały swary i bójki o
pożywienie, a większe, silniejsze
ryby pożerały mniejsze i bardziej
niezaradne. Słowem rozbój zapanował
i bezprawie.
Uradzono więc, że trzeba powołać na
tron króla, który nareszcie
położyłby kres rybim waśniom,
rządząc mądrze i sprawiedliwie.
Zarozumiała flądra umyśliła sobie
tedy, iż nie kto inny, lecz ona
właśnie powinna zostać królową.
— Dlaczegóż to miałby nami rządzić
wyniosły łosoś czy zrzędliwy
szczupak ?
Wszak i ja, nie przymierzając,
rozumu mam pod dostatkiem, a urody i
wytworności też mi nie brakuje ! —
rzekła sobie w duchu, a głośno
zaproponowała:
— Posłuchajcie moi mili! Nie traćmy
czasu na zbędne narady. Niech
wszystkie ryby
staną w zawody, a która pierwsza w
biały fartuch przyodziana na
przystań helską dopłynie, tej korona
i berło przypadną w udziale !
Po chwili zaś, pragnąc uprzedzić
niepotrzebne pytania, dodała:
— Czyż bowiem dobry gospodarz lub
gospodyni może się obejść bez
fartucha ?
A biel, czyż nie jest oznaką
schludności i porządku ?
Od przyszłego władcy oczekujemy
wszakże, iż roztropnie nam będzie
gospodarował i ład zaprowadzi w
wodach Bałtyku !
— Stańmy przeto do konkursu! —
wykrzyknęli ochoczo zgromadzeni, nie
przypuszczając nawet, że przebiegła
fląderka sobie chce w ten sposób
zapewnić zwycięstwo.
Po tych słowach wszystkie ryby
wyruszyły spiesznie na poszukiwanie
białych fartuszków.
Rozmaicie sobie z tym poradziły.
Jedne nazbierały białych pereł na
dnie morza i z nich ciężkawy nieco
przyodziewek naszykowały, drugim
mewy strząsnęły trochę białego
puchu, jeszcze innym wreszcie syreny
utkały naprędce zwiewne, acz nie
całkiem do zawodów zdatne fartuchy.
O oznaczonej porze zjawiły się ryby
tłumnie na cyplu półwyspu helskiego
i, na znak dany przez starego
okonia, pognały wszystkie co tchu w
skrzelach w kierunku przystani.
Zafurczało i zakotłowało się od tych
rybich zmagań, aż obfita piana
wystąpiła na spokojne dotąd morze.
Niezmierne zdumienie ogarnęło
zawodników, gdy dopłynąwszy do celu,
ujrzeli na mecie niepozornego,
zwyczajnego śledzia. Obdarzony
lśniącą białą skórą na brzuszku, nie
musiał się wcale trudzić, aby
spełnić postawiony przez flądrę
warunek.
— Wiwat śledź! Niech żyje nasz śledź
poczciwy i niech nam panuje
miłościwie sto lat albo i dłużej! —
zagrzmiały zewsząd chóralne okrzyki.
Tymczasem pyszałkowata flądra,
przekonana święcie, że nikt nic
zdoła jej ubiec, gdyż ona jedna
tylko białym fartuszkiem poszczycić
się może, wyruszyła niespiesznie za
innymi. Z rzadka tylko machała
płetwami, ażeby w dobrej formie i z
pełną gracją pojawić się na
przystani.
Kiedy dotarła w końcu na miejsce,
było już po koronacji. Na wieść o
tym, co zaszło, chełpliwej fląderce
oczy ze zdumienia na wierzch wyszły
i tchu zbrakło.
— Królem pospolity śledź ?!
Ten prostak bez wdzięku i ogłady ?!
— wyksztusiła wreszcie, krzywiąc
pogardliwie pyszczek.
A że natura postanowiła ukarać ją za
próżność i pychę, została tak już z
wykrzywionym pyszczkiem po wsze
czasy.
|