BIOLUMINESCENCJA
[gr.-łac.], „zimne” świecenie, świecenie żywych organizmów,
jeden z rodzajów chemiluminescencji; występuje u wielu bakterii,
grzybów, niektórych pierwotniaków, mor. jamochłonów, gąbek,
mięczaków (gł. głowonogów), skorupiaków, owadów, osłonic, ryb;
świecenie jest związane najczęściej z enzymatycznym utlenieniem
lucyferyny; bioluminescencja może być zjawiskiem ubocznym
procesów chem., np. u grzybów; często występuje jako
przystosowanie umożliwiające orientację, np. u ryb głębinowych,
świetlików; niektóre zwierzęta mają specjalne organy świetlne, w
których osiadają bakterie świecące.
Kirliana efekt, promieniowanie materii żywej, wywołane emisją
elektronów pod wpływem prądów wysokiej częstotliwości, tworzące
wokół organizmu charakterystyczną aureolę, zmieniającą się wraz
ze zmianami stanu organizmu.
Aura - Pojęcie aury wiąże się z fotografiami Kirliana rzekomo
robiących zdjęcia aury. W rzeczywistości są to zdjęcia
wymuszonej emisji elektronów przy działaniu pola generowanego
przez transformator Tesli. Wielkość i barwa mogą być zależne od
wilgotności skóry czy składu chemicznego - na które mogą wpływać
również stany emocjonalne.
Nazwa
"fotografia kirlianowska" pochodzi od nazwiska Siemona
Kirliana, rosyjskiego technika, który jako pierwszy
wykonywał tego typu fotografie. Fotografowanie na sposób
Kirliana polega na dołączeniu do obiektu wysokiego
napięcia, a następnie fotografowaniu wyładowań
koronowych wychodzących z przedmiotu. Kirlan, mając
poparcie ze strony Związku Radzieckiego, badał
możliwości zastosowania takich zdjęć w medycynie oraz
psychiatrii do określania stanu zdrowia pacjenta: jak
wiadomo opór ludzkiego ciała zmienia się kiedy jest ono
zdrowe, inny jest także kiedy jest chore- nie są to
jednak zmiany na tyle znaczące, i mogą być także
spowodowane innymi czynnikami, dlatego też fotografia
kirlanowska jest głównie obiektem zainteresowania
pseudonauki i nie stosuje się jej na poważnie, o czym
później. Być może jednym z zastosowań takiej fotografii
byłoby poszukiwanie fizycznych defektów przedmiotów,
które z założenia mają być gładkie- na fotografiach
wyraźnie widać, że ładunku najchętniej uciekają z
ostrych krawędzi, i tam też obserwuje się najwięcej
wyładowań- jednak współcześnie istnieją zapewne znacznie
doskonalsze i mniej kłopotliwe metody?
Na zdjęciu Siemon Kirlian, prekursor fotografowania
ulotu elektrycznego z przedmiotów |
Jednym z charakterystycznych elementów przy przedstawianiu
świętych i ludzi o wielkiej sile duchowej jest świetlista
aureola, otaczająca głowę. W dawnych czasach posuwano się nawet
tak daleko, że całą postać przedstawiano jako owiniętą
świetlistym obłokiem. Już od dawna panowało więc przekonanie, że
człowiek jest otoczony "aurą", a u osób bardzo rozwiniętych
spirytystycznie jest ona potężna i silnie rozjarzona - bez trudu
widoczna gołym okiem. Legenda głosi, iż aura Buddy była tak
wielka, że otaczała całe miasto, do którego przychodził. Ale
czym owa "aura" właściwie jest? I czy można ją zaobserwować w
warunkach laboratoryjnych?
Prekursorem umożliwiającej tę technikę, zwaną fotografią
wysokonapięciową lub też, od nazwiska najbardziej zasłużonego w
tej dziedzinie badacza, fotografią kirlianowską, był doktor
Jakub Jodko-Narkiewicz. Za życia niedoceniony, po śmierci został
prawie zapomniany. Urodził się w 1847 roku i zdobył
wszechstronne wykształcenie - lekarskie, elektrotechniczne i
artystyczne. W późniejszym życiu intensywnie zajmował się
badaniami naukowymi, m.in. pracował nad "telegrafią bez drutu" -
jego pierwszeństwo w dziedzinie radiotelegrafii potwierdziło 2
grudnia 1898 Francuskie Towarzystwo Fizyczne, jednak nie został
oficjalnie uznany za wynalazcę radia, gdyż -jak orzeczono - nie
był w stanie w dostatecznym stopniu uzasadnić działania swego
aparatu. I rzeczywiście, naukowe uzasadnianie swoich odkryć było
słabym punktem tego uczonego. Osiągał wprost zadziwiające
rezultaty, nie potrafił ich jednak całkowicie wytłumaczyć.
Podobnie było w roku 1896, gdy w Berlinie zademonstrował swój
kolejny wynalazek, umożliwiający obserwacje "promieniowania
elektrycznego ciała ludzkiego". Opisuje to tygodnik "Kraj" z
sierpnia 1896 roku:
"Dr Jodko-Narkiewicz użył połączonej z niezbyt silnym elementem
galwanicznym cewki Ruhmkorffa, od której idzie jednobiegunowy
przewodnik do ostrza metalowego przytwierdzonego do ściany,
mającego zbierać elektryczność z powietrza. Do cewki
przytwierdzony był drut, którego biegun znajduje się w
napełnionej do połowy rozcieńczonym kwasem szklanej rurce
zamkniętej. Gdy jedna osoba, np. A ową rurkę weźmie w rękę i
jeżeli do niej zbliży się ktoś drugi, B, wówczas na powierzchni
ciała osoby A we wszystkich miejscach, gdzie znajdują się węzły
nerwowe, następuje promieniowanie, czyli wyładowanie
elektryczne.
Dalej, jeżeli osoba A weźmie w drugą rękę rurkę Geislera lub
Crookesa, to za zbliżeniem się osoby B w rurce tej ukaże się
światło.
Wspomniane wyładowanie, czyli promieniowanie elektryczności z
ciała ludzkiego, daje się utrwalić na fotografii. Pan
Jodko-Narkiewicz pokazywał w zdjęcia fotograficzne z różnych
części ciała ludzkiego: na fotografiach promienie występują w
jednym miejscu bardzo silnie, w innym bardzo słabo lub wcale ich
nie ma. Dr Jodko-Narkiewicz objaśnia to, że im dane miejsce jest
zdrowsze, tym promieniowanie odbywa się silniej, przy czym -
według jego zdania - kierunek, siła i inne cechy promieni zależą
od uczuć wzajemnych, jakie żywią względem siebie poddane
doświadczeniu osoby. Gdy do ręki kobiety A zbliżył swą rękę
kochający ją mężczyzna B, wówczas promienie wystąpiły na
fotografii silniej i w kierunku prostym, natomiast, gdy
mężczyznę B zastąpiła kobieta C, z którą A była w stosunkach
oziębłych, promienie ukazały się na płytce fotograficznej słabe
i w kierunku ukośnym. Wychodząc z zasady, że ciało nasze jest do
pewnego stopnia materią elektryczną, w której zachodzą mniejsze
lub większe wyładowania, uczony spróbował zbadania tych objawów
fotograficznie i porobił nadzwyczaj czułe zdjęcia z pojedynczych
części organizmu w stanie zdrowia i choroby, a nawet w pewnych
stadiach psychicznego nastroju. Uzyskał tedy szereg obrazów,
które ilustrują widocznie jego teorię o rozmaitych
fizjologicznych i duchowych objawach życia."
W tym samym roku Jodko-Narkiewicz przeniósł się na pewien czas
do Paryża, gdzie badał opisane wyżej zjawisko wspólnie z
doktorem Baraduc. Zmarł w Wiedniu, w roku 1905.
Eksperymenty w tej dziedzinie przeprowadzał także angielski
lekarz Walter Kilner. W roku 1908, eksperymentując z dicyjaniną
- barwnikiem używanym w fotografii, dokonał przypadkowego
odkrycia. Zauważył, że w pewnych warunkach świetlnych głowa
człowieka oglądana przez szybkę zabarwioną roztworem dicyjaniny
wygląda jak by była otoczona poświatą, której pozbawione są
przedmioty martwe. Doktor Kilner kontynuował doświadczenia, a
nawet próbował wykorzystać je w diagnostyce medycznej, gdyż
dostrzegł korelacje pomiędzy wielkością i kształtem "aury", a
stanem zdrowia badanej osoby.
Po latach nastąpił kolejny przełom w tej dziedzinie. Tak jak
poprzednio, stało się to dzięki przypadkowi. W roku 1938 miejski
szpital w Krasnodarze nad Kubaniem zlecił elektrotechnikowi
Siemionowi Kirlianowi naprawę aparatu d'Arsonvala - urządzenia
służącego do leczniczego masażu prądami wielkiej częstotliwości.
Kirliana zainteresowały małe, niebieskie iskierki przeskakujące
pomiędzy elektrodą a skórą pacjenta. Postanowił je
sfotografować. Wykonał wówczas własne urządzenie z elektrodą
metalową, na której położył kliszę, a na niej z kolei - własną
dłoń. Po wywołaniu zdjęcia, ukazał się obraz ręki pokrytej
konstelacjami świetlistych punkcików i otoczonej poświatą,
przypominającą koronę słoneczną, taką jak ta, która powstaje
podczas całkowitych zaćmień.
Siemion Kirlian z pomocą swojej żony, Walentyny, kontynuował
badanie tego zjawiska. W ciągu kilku następnych lat udało im się
udoskonalić technikę do stopnia umożliwiającego otrzymywanie
zdjęć kolorowych, a nawet obrazu bezpośrednio na ekranie. Udało
mu się zainteresować swoimi urządzeniami Radziecką Akademię Nauk
i wkrótce w Krasnodarze powstał Instytut Kirlianowski.
Doświadczenia rozpoczęły też liczne inne ośrodki uniwersyteckie
na całym świecie. W USA zaczęto produkować aparaty kirlianowskie
i wprowadzono je do sprzedaży. Opracowano również technologię
umożliwiającą kręcenie tą techniką filmów wideo.
Ale co my w ogóle obserwujemy? Jaka jest natura tej "aury"? A
dokładniej mówiąc - czynnika, wywołującego wyładowania wieńcowe
wokół obiektu umieszczonego w polu elektrycznym - tego nie
wiemy. Jednak nie zmienia to faktu, że na ten temat postawiono
już szereg hipotez. Profesor Włodzimierz Sedlak z Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego mówi o "bioplazmie" - nazwa ładna, miła
dla ucha, ale kompletnie nic nie wyjaśniająca. Niektórzy
utożsamiają ten czynnik z siłą przenikającą cały wszechświat - z
mitologii Wschodu - indyjską "prana" lub chińską "chi". Terminy
te często używane były (i są) przez teozofów, którzy obłoki
auryczne opisują ze szczegółami. Ich zdaniem jego kolor i
intensywność są w ścisłej zależności od stanu psychofizycznego.
Co na to badania naukowe?
Oto opis jednego z doświadczeń przeprowadzonych przez małżeństwo
Kirlianów:
"Niektóre odcinki skóry promieniują bardziej lub mniej
intensywnie, inne w ogóle nie wykazują promieniowania. Tę
niejednolitość nazwaliśmy intonacją barwy. Ciekawe, że podczas
demonstracji tego efektu w obecności szerszego audytorium obraz
skóry jednego z nas zmienił się nagle nie do poznania: stał się
chaotyczny, mętny, bezbarwny, nieostry. Posądzaliśmy o
zniekształcenie obrazu niedoskonałą aparaturę, ale okazało się,
że przyczyną było silna zdenerwowanie podczas eksperymentu."
Amerykańscy badacze K.L Johnson i Thelma Moss wykonali
fotografie opuszków palców ponad 500 osób i stwierdzili, że
każdy człowiek ma charakterystyczną aurę - jednak nie jest ona
statycznym obrazem, jak np. w prześwietleniu rentgenowskim, lecz
ulega szybkim, dynamicznym zmianom. Ponadto wykonali oni
wysokonapięciowe fotogramy sześćdziesięciu osób przed i po
zażyciu przez nie marihuany. W znaczącej większości przypadków
"aury" były o wiele jaśniejsze i szersze u osób
znarkotyzowanych.
Niektórzy tłumaczą powstawanie aury dosyć prozaicznymi
czynnikami, np. wpływem potu, ciepła ciała ludzkiego, czy
wpływie prądów zaburzeniowych na strukturę emulsji
fotograficznej. Wyjaśnia to część obserwowanych zjawisk, lecz
(jak to zwykle bywa) za pomocą tych hipotez nie da się
wytłumaczyć wyników niektórych doświadczeń.
Wykonane zdjęcia monety pięćdziesięciocentowej pokazują
otaczającą ją cienką, ale wyraźną aurę. Kolejną fotografię tej
samej monety wykonano po tym, jak przez kilka minut przytrzymało
nad nią ręce kilku bioenergoterapeutów. Łatwo zauważalne jest,
że świetlista otoczka uległa znacznemu powiększeniu i
rozjarzeniu.
Radzieccy badacze podają doniesienia o obserwacji zjawiska,
któremu nadali nazwę "efekt fantomowego liścia". Polega ono na
tym, że na kirlianowskiej fotografii liścia, wykonanej po
uprzednim ucięciu jego części, ukazany jest zarys całego liścia
w stanie nie naruszonym. Aura wokół zniszczonej części jest
tylko odrobinę słabsza.
Pozostaje tylko pytanie o zastosowanie praktyczne. A
potencjalnych dziedzin, w których fotografia wysokonapięciowa
mogłaby znaleźć zastosowanie, jest wiele.
Najbardziej oczywistą jest diagnostyka medyczna. Międzynarodowe
Stowarzyszenie Badań nad Zjawiskiem Kirlainowskim (IKRA)
przytacza dowody wskazujące na to, że specyficzne zmiany w
obrazie wyładowań wieńcowych następują jako rezultat nowotworów
i innych chorób na długo przed tym, nim te dolegliwości można
wykryć za pomocą metod standardowych. Doktor Thelma Moss i
doktor Margaret Armstrong z Uniwersytetu Rochester w Nowym
Jorku, prowadząc badania na szczurach, stwierdziły, że u chorych
na raka osobników, aura widoczna wokół ogona była wyraźnie
zmieniona. Analogicznie zmieniony obraz aury miały zaatakowane
nowotworem rośliny oraz palce chorego na raka człowieka.
J. B. Worsley oświadczył, że świetliste linie i łuki, które
widać czasem na kirlianowskich fotografiach żywych organizmów,
dosyć dokładnie pokrywają się z "południkami" akupunkturowymi, a
często obserwowane wybłyski pochodzą z "akupunktów".
Innym obszarem, gdzie można zastosować fotografię
wysokonapięciową jest rolnictwo. Wspominana już wcześniej doktor
Thelma Moss, używając tej metody, z prawie stuprocentową
dokładnością zdołała przewidzieć częstotliwość kiełkowania
nasion soi. Niektórzy próbują dzięki zdjęciom kirlianowskim
zlokalizować słabe punkty konstrukcji budowlanych, miejsc, gdzie
naprężenia powodują zmęczenie materiału i jego zniszczenie.
Dlaczego, pomimo ponad stu lat historii, fotografia
wysokonapięciowa pozostaje raczej ciekawostką, niż narzędziem
naukowym? Powody są oczywiste - najważniejszym z nich jest to,
że badaną dzięki niej aurę trudno wpasować w schemat
współczesnej fizyki. Niełatwo jest przeprowadzać jej obserwacje,
a jeśli już się to robi, to wyposażenie nie jest
ustandaryzowane, nie została ustalona jednostka pomiaru, a co
więcej - jak widzieliśmy wcześniej - niemożliwe jest
zdefiniowanie tego zjawiska w sposób "kompatybilny" z
pozostałymi teoriami głównego nurtu nauki. Rząd Związku
Radzieckiego prowadził badania w tej dziedzinie, co umożliwiło
jej rozwój, jednak po jego upadku pozostały tylko rozsiane po
całym świecie grupki zapaleńców. A oni, z samej definicji, nie
mogą zrobić wiele. Czy tak już zostanie? Czas pokaże...
|