„McWiara"
VIOLETTA OZMINKOWSKI
Ksiądz Waldemar Kochański
zamawia herbatę. Ale tylko herbatę. - Jest post, muszę sobie odmówić
rogalika - mówi z lekkim bólem w glosie. I po chwili dodaje: - No
właśnie. Weźmy choćby post. Jak mam dziś wiernym mówić o umartwianiu
ciała, skoro i tak większość moich owieczek jest na dietach ?
Siedzimy przy kawiarnianym stoliku w warszawskim centrum handlowym.
Ksiądz jest akurat przejazdem w stolicy. Wraca do swoich gdańskich
owieczek z wypadu na narty. W tym samym centrum handlowym, w którym jak
dwa lata temu donosiły gazety, obok sklepów i sklepików miała być
otwarta kaplica, żeby wierni mogli zajrzeć do niej po niedzielnych
zakupach. Pomysł spalił na panewce.
- Za mało strzeliste to sklepienie,
tu meczet bardziej by pasował - dworuje sobie duchowny.
Oboje czujemy
się trochę nieswojo, bo mamy rozmawiać o coraz większym rozdźwięku
między nauką społeczną Kościoła a praktyką religijną polskich katolików.
Nieswojo, bo tematem laicyzacji zajmują się na ogół najtęższe katolickie
głowy. Pytam księdza, czy wypada, żeby zwykły Jan Kowalski zabierał głos
w tak fundamentalnej debacie ?
- Wypada - konstatuje po chwili
zastanowienia. - Bo to właśnie Jan Kowalski tworzy Kościół.
I właśnie on
teraz go po swojemu zmienia. A raczej nie zmienia, tylko lepi z
elementów nauki Kościoła i tradycji
nową religię. Coś na kształt tego
centrum handlowego, które przypomina świątynię, ale nią przecież nie
jest.
Religia bez grzechu
I wcale nie chodzi mu o to, że religijność Kowalskiego jest płytka czy
festynowa.
Polacy odczuwają bowiem potrzebę głębokiego kontaktu z
Bogiem. Pokazały to badania, które na zlecenie „Newsweeka"
przeprowadzili ankieterzy SMG/KRC cztery lata temu. Aż dwóch na trzech
Polaków deklarowało wówczas, że częściej niż raz w tygodniu odczuwa
potrzebę modlitwy.
Tomasz Wiścicki, redaktor miesięcznika „Więź", tak komentował wtedy te
dane:
„Jeśli ktoś spodziewał się, że piętnaście lat po odzyskaniu
niepodległości przez Polskę kościoły opustoszeją, a ludzie masowo
odwrócą się od Boga, to wyniki tych badań muszą wyprowadzić go z błędu.
Są kolejnym dowodem na to, że diagnozy z początku lat 90. miały niewiele
wspólnego z rzeczywistością.
Dziś 80,8 proc. Polaków w wieku
18-40 lat uważa się za osoby wierzące".
O tym, że Wiścicki miał rację, łatwo się dziś przekonać, zaglądając do
któregokolwiek z kościołów w niedzielę. Nadal wypełniają je rzesze
wiernych.
- Trudno jednak gołym okiem dostrzec, że z tygodnia na dzień
jakaś część z nich stopniowo rozluźnia swój związek z Kościołem. To, co
słyszy jednym uchem, wypuszcza drugim, nie widzi związku między
ewangelią i codziennym życiem - twierdzi Szymon Hołownia, publicysta. I
nie jest to tylko gołosłowne utyskiwanie zatroskanego o swój Kościół
katolika. Tę niewidzialną szybę pomiędzy ołtarzem a kruchtą dwa lata
temu pokazały po raz pierwszy obserwacje Instytutu Statystyki Kościoła
Katolickiego.
Badania postaw katolików w dwunastu diecezjach wykazały,
że aż 35 proc. wiernych diecezji włocławskiej dopuszcza możliwość
aborcji, a zakazaną przez Kościół antykoncepcję akceptuje średnio ponad
połowa badanych katolików w niemal każdej diecezji. - Trzydzieści lat
temu mieliśmy w Polsce przewagę wiernych, którzy przychodzili na mszę i
przyjmowali za normę to, co na niej słyszeli. W tej chwili w świątyniach
przeważają ludzie, którzy kazanie przepuszczają przez swoje osobiste
filtry - komentuje Hołownia.
Wyniki badań, które w ostatnich dniach na zlecenie „Newsweeka" wykonała
firma SMG/KRC, potwierdzają tą opinię.
Dziś - podobnie jak w badaniu sprzed czterech lat - ponad trzy czwarte
rodaków z reprezentatywnej próby określa się jako wierzący i głęboko
wierzący. Ale na tym koniec podobieństw. Okazało się, że u większości
ankietowanych przynależność do Kościoła katolickiego nie przekłada się
na konkretne postawy życiowe.
Za umożliwieniem bezpłodnym rodzinom korzystania z procedury
in vitro opowiedziało się 74 proc. pytanych.
Za tym, by pary mieszkające ze sobą bez ślubu zrównać w traktowaniu z
rodzinami - 73 proc.
Również 73 proc. Polaków jest przekonanych, że antykoncepcja nie jest
grzechem.
A seks przed ślubem to niezłego w opinii 61 proc. badanych,
rozwód natomiast akceptuje dwie trzecie respondentów.
Ksiądz Bogdan Bartołd, rektor akademickiego kościoła św. Anny w
Warszawie, tak komentuje te dane: - Laicyzacja to proces, który będzie
postępować szybciej niż ewangelizacja. A Marcin Przeciszewski, redaktor
naczelny Katolickiej Agencji Informacyjnej, dodaje: - Polacy wierzą dziś
w sposób selektywny, wybierają z wiary to, co im pasuje, tak jak wybiera
się towar z półek w supermarketach.
Akwizytorom i księżom dziękujemy
To, co Przeciszewski nazywa wiarą selektywną, katolicy nazywają
oddzielaniem Boga od Kościoła. - Oddzielam go szczególnie od Kościoła
polskiego - mówi pisarka Manuela Gretkowska, która jak wielu katolików
nie zgadza się z nauczaniem społecznym Kościoła, choć uważa się za
katoliczkę. Gretkowska opowiada, że kiedy przed wyborami spotykała się z
kobietami z małych miasteczek, myślały podobnie. - Przykładem niech
będzie Kielecczyzna. Tam kobiety przyznawały, że chodzą do kościoła, bo
taka jest tradycja, ale nie słuchają tego, co mówi ksiądz, bo to jest
nieżyciowe. Miałam wrażenie, że ważniejszy jest dla kobiety głos własnej
matki, która rozgrzeszają nawet z aborcji, niż głos duchownego.
Obserwacje pisarki skandalistki można by zbyć wzruszeniem ramion, gdyby
nie fakt, że pokrywają się z tym, co widzą księża chodzący po kolędzie.
Ksiądz Janusz Godzisz z parafii ŚW. Stanisława na warszawskiej Woli
mówi, że ciepło mu się robi na sercu, kiedy wspomina wczesne lata 90. -
Księdza przyjmowało się wtedy nie tylko jako pasterza, ale i jak
społeczny autorytet, bohatera wspólnej walki z komunizmem - wspomina.
Dziś na widok sutanny ludzie reagują chichotem, czasem nawet tabliczką
„akwizytorom i księżom dziękujemy". - A co gorsza, katolicy żyjący bez
ślubu nic wstydzą się dziś tego jak kiedyś. Nie mają oporów, by otwarcie
mówić o tym księdzu. Niektórzy z nich proszą o chrzest dla swoich
dzieci, czasem tylko uda się namówić jakąś parę, by przy okazji wzięła
także ślub - opowiada ksiądz Godzisz. Tyle że księdzu chodzi o to, żeby
rodzice nie żyli w grzechu, a młodzi traktują jego prośbę jak rodzaj
transakcji wiązanej.
- Jak promocję na zestaw frytki plus hamburger -
komentuje socjolog religii dr Tomasz Sobierajski.
Dekalog z McDonalda
O tym, że tradycyjny język hierarchów kościelnych jest kompletnie -
jakbyśmy dziś powiedzieli - niekompatybilny z konsumenckim językiem
wiernych, pisze w książce „Makdonaldyzacja społeczeństwa" amerykański
socjolog prof. George Ritzcr.
Jego zdaniem Kościół dotknął właśnie
proces makdonaldyzacji. „Ludzie coraz częściej biorą z chrześcijaństwa
to, co im odpowiada, dodają trochę z religii azjatyckich, trochę
własnych wyobrażeń i w ten sposób budują własne prywatne religie" -
pisze. Przeciwstawia ten trend kulturze tradycyjnej, gdzie człowiek
rodził się z określoną tożsamością i miał ją do końca życia. Kiedy ktoś
stawał się poprzez chrzest członkiem Kościoła katolickiego, przynajmniej
oficjalnie nie wypadało mu akceptować seksu przedmałżeńskiego aż do
śmierci. Dziś naszą tożsamość w ciągu jednego życia podobnie jak pracę
zmieniamy kilka razy. Budujemy ją z wielu klocków. Tradycyjną naukę
Kościoła traktujemy jak jeden z nich. Niekoniecznie najważniejszy.
Ten klocek nie pasuje już do pomysłu na życie seniorki rodu Agnieszki
Wojtaszek z Opola, jej córki Danuty " Czerkawskiej i wnuczki Agnieszki
Sawickiej. Babcia mówi wprost: - Nie znajduję nic złego w rym, że moje
wnuczki mieszkają ze swoimi połówkami i czekają ze ślubem.
Ksiądz jest takim samym grzesznikiem jak ja, więc się nie spowiadam.
ANNA SOBAŃSKA Z WARSZAWY nie widzi potrzeby spowiadania się przed obcym
facetem, skoro Bóg widzi wszystko. Regularnie chodzi do Kościoła i uważa
się za praktykującą katoliczkę. Choć nie zamieszkałaby z chłopakiem
przed ślubem, to jednak nie uważa, że antykoncepcja i przedmałżeński
seks są grzechem
Po co brać kota w worku ?
Kościołowi nic do tego. Każdy sam powinien
wybierać taką formę kontaktu z Bogiem, jaka mu pasuje.
- Na początku mama była na mnie zła, że pozwoliłam córce dzielić ze
swoim chłopakiem dom bez ślubu. Ale z czasem, kiedy zobaczyła, że sobie
radzą, są samodzielni i odpowiedzialni, przekonała się, że nic złego się
nie dzieje - opisuje ewolucję, jaką przeszła matka, jej córka Danuta.
Wnuczka Agnieszka wyznaje natomiast, że podobnie jak mama i babcia
wierzy w Boga i jest katoliczką, ale nie uznaje nauki Kościoła, bo
została stworzona przez człowieka. Dlatego z sacrum jej zdaniem niewiele
ma wspólnego. Ksiądz, który w trakcie kolędy postanowił traktować ją jak
powietrze, bo zobaczył, że żyje bez ślubu, bardziej ją rozbawił, niż
zdenerwował. - Mieszkanie należało do mojego męża (wtedy chłopaka) i
tylko on widniał w kościelnym spisie parafian. Dla księdza w związku z
tym nie istniałam, bo żyliśmy bez ślubu. Traktował mnie podczas wizyty
jak powietrze: unikał patrzenia na mnie, nie reagował też na moje
pytania. Ale później zdarzali się też bardziej otwarci duchowni, pytali
o przyczyny, namawiali na ślub, szczególnie gdy urodził nam się syn -
opowiada.
Agnieszka wyszła za mąż dopiero wtedy, kiedy poczuła, że jest gotowa do
tej decyzji. Z punktu widzenia nauki Kościoła nie żyje już w grzechu. To
ważne, bo kiedy żyła, żaden ksiądz nie dalby jej rozgrzeszenia na
spowiedzi. A z odpuszczeniem grzechów mają problem wszyscy katolicy,
którzy stosują antykoncepcję, albo żyją W konkubinatach. Jednak i z tą -
wydawałoby się fundamentalną niedogodnością - nauczyli się sobie radzić.
- Nie tylko przykazania z nauki Kościoła traktują jak spis menu w McDonaldzie, robią to także z dogmatami wiary - twierdzi ksiądz
Kochanowski. I podczas kiedy na oficjalnej mapie Kościoła w Polsce
główne arterie prowadzą do Kościoła toruńskiego i łagiewnickiego,
zwyczajny katolik ma swoją własną mapkę z dróżkami bocznymi.
Są na nich
zaznaczone konfesjonały księży, którzy łagodnie obchodzą się z
grzesznymi owieczkami przy spowiedzi, i takie, do których lepiej nie
pukać, bo duchowny ma temperament śledczego.
Anna Kotowska, matka dwóch synów. chwilowo zajmująca się tylko domem, ma
swojego upatrzonego spowiednika w kościele św. Anny w Warszawie. - Nie
dopytuje się, czy tabletki antykoncepcyjne brałam tylko kilka miesięcy,
czy łykam je od wielu lat i zamierzam to kontynuować także następnego
dnia po spowiedzi - opowiada.
Ksiądz daje rozgrzeszenie, bo ona mówi, że
łykała, choć wie, że nie powinna. Przemilcza, że robi to od siedmiu lat.
Taki ksiądz to prawdziwy skarb. Namiary na niego są wśród wiernych
przekazywane pocztą pantoflową lotem błyskawicy. - Wściekałam się, jak
ksiądz nie dał mi rozgrzeszenia, bo dopytał, czy to był jednorazowy
seks, czy też uprawiam go częściej, bo mieszkam na stałe ze swoim
chłopakiem. Pojechałam do drugiego, poleconego mi przez koleżankę,
powiedziałam tylko, że uprawiałam seks i dostałam rozgrzeszenie -
opowiada Ela, studentka matematyki z Warszawy. Dodaje z dumą, że nie
było łatwo, bo i ten zapytał, czy mieszka sama. Żeby nie skłamać,
powiedziała, że mieszka z chłopakiem w jednym mieszkaniu, ale śpią w
innych pokojach. Bo to przecież prawda. Choć niecała. Śpią w innych
pokojach, jak się pokłócą. Anna Sobańska, studentka III roku socjologii,
która określa siebie jako regularnie praktykującą katoliczkę, idzie
jeszcze dalej:
- Nie spowiadam się, bo wychodzę z założenia, że człowiek,
który siedzi po drugiej stronie konfesjonału, może mieć na sumieniu
więcej grzechów niż ja. Bóg widzi wszystko, dlaczego mam się dzielić
szczegółami życia intymnego z obcym mężczyzną?
Na takie usługowe traktowanie konfesjonału jak urzędu skarbowego, do
którego przychodzi się z PIT i robi wszystko, żeby rozliczyć się na
swoją korzyść albo w ogóle unika wykazania dochodów, coraz częściej
narzekają księża.
- Mój kolega opowiadał o swojej rozmowie z hiszpańskim
księdzem, który przyjechał do Polski i miał okazję spowiadać. „To prawda
- miał powiedzieć, patrząc na frekwencję w naszych kościołach
- możecie się cieszyć. Ale ja słyszę już w konfesjonale te same nuty,
początki tej samej duchowej erozji, którą słyszałem u siebie dwadzieścia
lat temu, kilka lat przed tym, jak hiszpański Kościół spotkała
katastrofa"
- opowiada Szymon Hołownia.
Nie czuję, że czynię zło, mieszkając z dziewczyną.
TADEUSZ ŻUŁAWNIK Z NOWEGO DWORU chodzi regularnie na msze, żeby się
wyciszyć. Jednak nie szuka tam Boga. Odnajduje go w ewangelii. Uważa, że
księża bywają tak samo nieuczciwi i grzeszni jak inni, a wielu
kapłaństwo traktuje jak zawód, a nie powołanie. Dlatego nie widzi
powodu, by ich słuchać.
Kościoły hiszpańskie, włoskie czy bawarskie jeszcze przed dwudziestu
laty były podobnie pełne wiernych jak u nas dzisiaj. Teraz jeden po
drugim są zamykane. Wyburza się je albo zamienia na sklepy, kina czy
teatry. Nie ma kto do nich chodzić, nie ma kto ich utrzymywać. - To dla
nas groźne memento - ostrzega ksiądz Kochanowski.
Już dziś katecheci narzekają, że wychowywanie w wierze dzieci szwankuje
nawet w małych diecezjach.
A to dlatego, że dorośli katolicy często
reprezentują poziom rozwoju duchowego swoich pociech.
Świętych kopcowanie
Hanna Zagroba, katechetka z dwudziesto-tysięcznego
Przasnysza, potwierdza zasadność kościelnych anegdot określających np.
bierzmowanie jako uroczyste pożegnanie z Kościołem celebrowane pod
przewodnictwem biskupa. - Dorośli uczą dzieci doraźnej religijności.
Wielu w drugiej klasie, przed Pierwszą komunią, biega z dzieckiem do
kościoła, potem jest przerwa do klasy czwartej, kiedy obchodzi się
odnowienie chrztu.
Zdarza się, że między tymi uroczystościami dziecko
ani razu nie jest u spowiedzi - opowiada katechetka. Rodzice uczą też
swoje dzieci pierwszych modlitw bez zrozumienia, na pamięć. A ona
później słyszy kwiatki nadające się tylko do humoru z zeszytów
szkolnych. - Na przykład dziecko pytane o dziewiąte przykazanie
odpowiada: „Nie pożądaj żony bliźniego swego nadaremno" albo modli się
„bądź wola Twoja jako w niebie, ptaki na ziemi" i wyznaje wiarę „w
świętych kopcowanie".
Ta doraźna religijność wynika z tego, że jej zdaniem wiarą ojców mocno
wstrząsnęła śmierć Jana Pawia II. - W czasie 25 lat jego pontyfikatu
zmieniały się systemy polityczne i ekonomiczne, zmieniały się partie
polityczne i wartości. Papież był jednak gwarantem naszej narodowej
tożsamości, którą manifestowaliśmy poprzez religijność - mówi ksiądz
Kochanowski.
- Dziś, zaledwie po trzech latach od jego śmierci, głos Kościoła jest
tylko jednym z wielu głosów mówiących do wiernych. Co innego mówią
filozofowie, naukowcy, psycholodzy, politycy czy reklamy. Trudno się w
takim hałasie przebić z nauką Kościoła - ocenia ks. Bogdan Bartołd. Jego
zdaniem i sam Chrystus miałby dziś z tym problem, bo nie miałby
odpowiedniego PR.
- W świecie, w którym liczą się młodość, sprawność,
sukces, mówiłby przecież o krzyżu i cierpieniu. Kto by go dziś
wysłuchał ?
- zastanawia się. I prognozuje, że większość selektywnych
katolików z polskiego Kościoła odejdzie. To tylko kwestia czasu.
Robią to już teraz, choć bez formalnego aktu apostazji - skreślenia
swojej duszy z parafialnych ksiąg
Nie wezmę ślubu kościelnego tylko dla tradycji
BARBARA MIŃSKA choć była ochrzczona i wychowywana w wierze katolickiej,
odeszła od Kościoła. Dla niej spowiadanie się wciąż z tych samych
grzechów jest hipokryzją
Dlatego żadne kościelne statystyki tego nie odnotowują. Takiej
nieformalnej apostazji dokonała Basia Mińska, 29-letnia copywriterka z
Warszawy, która została ochrzczona, więc jest katoliczką, ale od dawna
nie kieruje się w swoim życiu dekalogiem.
- Oczywiście nie zabijam, czczę matkę i ojca, nie kradnę. To powszechne
zasady moralności. Ale już „nie cudzołóż" to dla mnie przestarzałe
przykazanie - mówi.
- Trzeba się sprawdzić. Inaczej mogą wyjść takie szopki, że będzie się
nieszczęśliwym do końca życia.
Pawła Hordejuka, przedsiębiorcę z Warszawy, poza społeczność katolików
wyrzucił rozwód. - Nie mogę iść do spowiedzi, nie mam dostępu do
sakramentów. Z perspektywy Kościoła moja sytuacja jest gorsza niż ojca
rodziny, który co tydzień chodzi do agencji towarzyskiej i może się z
tego wyspowiadać. To hipokryzja, w której nie zamierzam brać udziału.
Takie odejścia ze wspólnoty Kościoła katolickiego biorą się zdaniem
księdza Andrzeja Sikorskiego, twórcy portalu
duchowy.pl, stąd, że duchowni nie potrafią dziś rozmawiać z wiernymi. -
O dylematach antykoncepcji, współżyciu przed ślubem, aborcji, eutanazji
trzeba rozmawiać z nimi własnymi słowami, żeby czuli, że odpowiada im
żywy człowiek, a nie maszynka klepiąca gotowe formułki - mówi ksiądz
Sikorski.
Moja córka biskupem
A wierni nie boją się dziś stawiać mocnych pytań. -
Wśród duchownych są też ludzie nieuczciwi. Czemu mam ich słuchać? - pyta
Tadeusz Zulawnik z Nowego Dworu. Manuela Gretkowska stawia trudniejsze
pytanie: - Siedziałam kiedyś z księdzem, czytałam z nim Biblię i
pytałam, skąd biorą się takie rzeczy jak zakaz kapłaństwa kobiet, skoro
w Piśmie Świętym nie ma o tym słowa ? Jedyny argument duchownego, jaki
usłyszałam, brzmiał: „bo taka jest tradycja". Więc powiedziałam mu, iż
mam nadzieję, że moja córka zostanie biskupem katolickim jeszcze za jego
życia - opowiada Manuela Gretkowska.
A inna pisarka, Ewa Madeyska, autorka „Katoniela - głośnej ostatnio
książki, w której językiem ostrym jak brzytwa dokłada katolikom z lewa i
z prawa - przyznaje, że długo sama funkcjonowała w ruchu
charyzmatycznym, w Odnowie w Duchu Świętym. Tam spotkała hipokrytów,
których opisała w swojej książce.
- Nie jesteśmy przypadkami z prawa
kanonicznego, ale żywymi ludźmi w różnych życiowych sytuacjach. I sądzę,
że Bóg, cokolwiek byśmy robili, dostrzega nasze intencje. Dlatego bardzo
ludzka jest dla mnie moja bohaterka, której pragnienie posiadania
dziecka jest tak wielkie, że decyduje się na zabieg in vitro - mówi.
-
Wybiórczy katolicyzm niepokoi, ale gdyby wszyscy byli religijni, wokół
byliby sami święci. A przecież jesteśmy grzeszni - tłumaczy arcybiskup
Kazimierz Nycz. Zdaniem ks. Balińskiego ten bunt przeciwko nauce
Kościoła, o którym mówią pisarki, ale pokazują go też badania „Newsweeka",
nie oznacza, że tak jak w Hiszpanii czy Holandii kościoły będą niedługo
u nas zamykane. - Obserwujemy polaryzację stanowisk Z jednej strony
coraz mniej ludzi uczestniczy w praktykach religijnych, z drugiej ci,
którzy w Kościele zostają, są bardziej świadomi swojej wiary - tłumaczy.
Badania „Newsweeka" określiły, w którym miejscu przebiega granica tej
polaryzacji.
34 proc. wiernych zadeklarowało, że chodzi na niedzielne nabożeństwo,
„bo nieuczestniczenie w niedzielnej mszy jest grzechem". I to są ci
świadomi katolicy, o których mówi ksiądz Baliński.
Reszta (47 proc.) przyznała, że chodzi na mszę, „bo to element
tradycji".
Oni zdaniem francuskiego socjologa religii Emile a Poulata także nie
staną się w przyszłości ateistami, tylko odejdą od rytualnego
przeżywania wiary. Bo laicyzacja - twierdzi Poulat - nie jest śmiercią
religii ani końcem chrześcijaństwa. Jest początkiem poszukiwania innego
rodzaju religijności. Fakt, że żyjemy w epoce fast foodów i internetu,
nie może nie wpłynąć na jej kształt.
NEWSWEEK Bruno Ballardini. włoski eseista, w książce „Jezus i biel
stanie się jeszcze bielsza, czyli jak Kościół wymyślił marketing"
udowadnia, że Kościół po mistrzowsku operuje zasadą czterech P: product,
price, place, promotion (produkt, cena, miejsce, promocja), czego
wytworem jest koncepcja zbawienia i życia wiecznego. Pan natomiast
porównuje Kościoły do towarzystw ubezpieczeniowych... DR TOMASZ
SOBIERAJSKI:... które oferują nam swój produkt - polisę na życie
wieczne. Przyzna pani, że z jednej strony oferta jest bardzo kusząca, bo
nikt z nas nie chce umrzeć tak do końca. Z drugiej jednak należy
zauważyć, że jest to polisa bardzo trudna do sprzedania, bo jej efekt
jest nieweryfikowalny. Kto wie na pewno, czy po śmierci jest inne życie ?
Może jedynie pani Jadzia, do której przyszedł duch jej męża Henryczka i
zapalił trzy razy lampkę, bo tak się umówili przed jego śmiercią.
Pozostali mogą w to tylko wierzyć. Jako klienci towarzystw
ubezpieczeniowych - Kościołów - zobowiązujemy się do wykonywania
określonych, najczęściej nie negocjowalnych działań w ramach
przedstawionej oferty. Coś za coś. Tak jak przed podpisaniem
standardowego ubezpieczenia na życie czekają nas badania okresowe,
wywiad środowiskowy i regularne wpłaty. Jednak niektórzy twierdzą, że
wynegocjowali własne, mniej rygorystyczne warunki. Jak to się dzieje?
- To wynik znanego zjawiska prywatyzacji religii, które często jest
mylnie kojarzone
z sekularyzacją. To, że umawiam się z Bogiem na spełnianie innych niż
wyznaczone w umowie warunków, nie znaczy wcale, iż moja wiara jest
mniejsza. Wielu z nas ma coraz lepsze stosunki z Bogiem. Do początków XX
wieku bezpośrednia relacja z Istotą Najwyższą była zarezerwowana dla
zaledwie kilku ludzi na świecie
- takich jak car Rosji czy cesarz Niemiec. W dzisiejszych czasach coraz
więcej osób ma odwagę powiedzieć: jestem ja i Bóg. Z czego to wynika?
- Z dwóch rzeczy. Po pierwsze, jesteśmy coraz bardziej świadomi siebie i
swoich potrzeb. Po drugie i bardziej istotne, Kościoły, a szczególnie
Kościół katolicki, od kilkudziesięciu lat propagują ideę miłosiernego
Boga. Bóg nic jest już srogim sędzią. Jest przedstawiany jako Istota
dobra, ciepła i pełna wybaczenia. Według badań Ingteharta blisko 90
proc. Polaków twierdzi, że Kościół jako instytucja daje odpowiedzi na
pytania ostateczne, ale nie jest przewodnikiem w życiu codziennym.
Skąd to rozgraniczenie?
- Jak podkreśla Peter Berger, katolicy to gatunek wyznawców, który
deklaruje: „Jestem wierzący, ale..." Czyli jestem katolikiem, ale jestem
za dopuszczalnością aborcji. Jestem katolikiem, ale zgadzam się na
rozwody. Jestem katolikiem, ale nie mam nic przeciwko seksowi
przedmałżeńskiemu. Jesteśmy świadomi ram i ograniczeń naszej wiary, ale
wypełniamy tylko tę niezbędną, dekalogową część oferowanego nam pakietu.
Z moich wieloletnich badań młodzieży wynika, że bardzo często kieruje
się ona zasadami: wierzę w Boga, ale nie wierzę w księży, i jestem
wierzący, ale nie-praktykujący. Z punktu widzenia Kościoła to
oksymorony, jednak wyznającym je zostawiają ogromną swobodę działania.
Na przykład prowokują do tak zwanego free stylu religijnego, o którym
pisze pan w swoich pracach.
- Nic tyle prowokują, co umożliwiają. Ten religijny freestyle ma dwie
płaszczyzny: poziomą w ramach danej wiary i pionową w ramach różnych
tradycji religijnych.
W postawie młodych ludzi w kwestii wiary dostrzegalny jest często
element fuzji: czerpania elementów z innych religii i tworzenia własnej
relacji z Bogiem. Wynika to również z faktu, że wielu młodych ludzi
dostrzega, iż nie ma „twojego" i „mojego" Boga, tylko jest jeden Bóg, do
którego dochodzi się różnymi drogami. Dlaczego nie wybrać w takim razie
własnej drogi, np. przestrzegając chrześcijańskich przykazań i
uprawiając buddyjską medytację? Freestyle religijny to nic innego jak
poruszanie się w przestrzeni sacrum jak w supermarkecie. Naturalnym
światem dzisiejszych dwudziestolatków jest rynek, nieważne, czy kogoś to
oburza, czy nie. Oni nie pamiętają, że kiedyś nie było żadnego wyboru.
Nie są więc w stanie zaakceptować oferowanego im przez Kościół katolicki
pakietu na życie wieczne w całości, bez możliwości wyboru i
renegocjacji. Działania, które podejmują, są zazwyczaj kalkulacją zysków
i strat. Mają swoje emocje i przeżycia, ale najczęściej kierują się
głosem racjonalności, czyli odpowiedzią na pytanie: co ja będę z tego
miał? Nie można się na nich za to obrażać. Są bardzo wnikliwymi
obserwatorami, wyczulonymi na każdy fałsz. Oburza ich postawa moralna
księży i nie znoszą ich ingerencji w życie intymne. Nie akceptują
odprawiania mszy na odwal się i angażowania się Kościoła w politykę.
Deklarują, że są wierzący, naw et bardzo, ale jednocześnie opowiadają
się za antykoncepcją, aborcją, zapłodnieniem in vitro i seksem
przedmałżeńskim. Czy to oznacza, że młodzi w swojej wierze idą po linii
najmniejszego oporu, wybierając to, co jest najmniej restrykcyjne?
- Absolutnie nie ! Nic wybierają tego, co jest najmniej restrykcyjne,
wybierają to, co jest dla nich najbardziej atrakcyjne. Są zdolni do
dużych poświęceń w kwestii wiary: pójść na pielgrzymkę albo jechać do
kościoła na drugi koniec miasta na mszę dla młodzieży. Potrafią ponieść
wysokie koszty, jeżeli wiedzą, że doświadczą czegoś atrakcyjnego w
sensie duchowym. Nie da się ich zbyć byle czym. Podążają za ulubionymi
księżmi pełni lojalności i oddania. Co ciekawe, są bardzo przywiązani do
swoich parafii, ale jednocześnie dostrzegają, że oferta parafii
skierowana do nich jest zazwyczaj żadna. Być może hierarchowie Kościoła
katolickiego w Polsce wierzą, że młodzi siłą rozpędu i tradycji
pozostaną zawsze w łonie Kościoła. To nieuzasadniona wiara monopolisty.
A nie pozostaną?
- Niekoniecznie. Na pewno nie wszyscy. Jeżeli pojawi się inna
organizacja religijna, która przedstawi im atrakcyjniejszą ofertę, mogą
się wycofać. To długi proces, ale bardzo realny. Nasz rynek religijny
jest jeszcze bardzo dziewiczy i prędzej czy później nie oprze się
zasadom konkurencji. Młodzi w szczególności, ale nie tylko młodzi
ludzie, muszą czuć, że ktoś się nimi interesuje. Ich popyt na religię
będzie względnie stały. Zmieni się jedynie podaż.
Czyli nie jest prawdą, że nasz świat staje się coraz mniej religijny i,
co wróży wielu intelektualistów, religia niedługo nie będzie nam w ogóle
potrzebna?
- Nasz świat nie jest religijny, on jest szalenie religijny !
Sekularyzacja nam
na pewno nie grozi. Roger Stark powiedział: „Sekularyzacja niech
spoczywa w pokoju", zagrzebując tym samym na zawsze ideę głoszącą
wyrugowanie religii ze światopoglądu cywilizowanych społeczeństw. Faktem
jest laicyzacja i de-sakralizacja, szczególnie w Europie, ale
sekularyzacja to mit podłączony do respiratora intelektualistów, którzy
ongiś zbili na tej teorii kapitał naukowy. Jeśli przestaniemy patrzeć
europocentrycznie, zdamy sobie sprawę, że świat jest religijny jak chyba
nigdy dotąd w swojej historii, a ludzie zaczynają definiować siebie nie
przez pryzmat państwowej przynależności, ale wyznawanej wiary.
61
PROCENT
katolików uważa, że seks przed ślubem nie jest grzechem
65
PROCENT
katolików akceptuje rozwody
400TYSIĘCY
wiernych każdego roku (od 2000 r.) przestaje uczestniczyć we mszy
świętej
Dr Tomasz Sobierajski jest socjologiem, tłumaczem, publicystą.
Interesuje się socjologią religii, socjologią miasta i socjobiologią.
Współpracuje z uniwersytetami w Ankarze i Zurychu. Wiosną ukaże się jego
najnowsza książka „Racjonalność i religia".
Newsweek 8 _ 2008 rok
|