Drodzy
Bracia i Siostry !
Ta strona jest dla tych co
myślą, a nie tych co wierzą we wszystko co usłyszą.
(Historia
Kościoła rzymsko-katolickiego od początku powstania do XII w.)
Na czym polega problem ?
Na
tym, że przed kilkoma milionami lat pewni nasi praprzodkowie nie
będący jeszcze z gatunku homo postanowili zejść z drzewa.
Tak się
zaczął ten nasz problem. Życie na glebie było o wiele bardziej
niebezpieczne niż swobodny zwis na gałęzi jedną ręką podczas, gdy
druga trzymała banana. Aby przeżyć trzeba było myśleć, a w każdym
razie myśleć więcej niż ci, którzy polowali na naszego
praprzodka. I od tego momentu historia potoczyła się już szybko.
Przeszliśmy sprawnie wszystkie szczeble homo od habilis do
sapiens.
Pamiętam jak ksiądz nauczający nas religii na uwagę, że
nauczycielka biologii inaczej nas uczyła o powstaniu człowieka zapałał
szlachetnym gniewem wykrzykując - na pewno miała rację ! Tacy
bezmózgowcy jak wy muszą pochodzić od małp, ale mnie stworzył
Bóg !
Ten pełen dumy człowiek, doktor teologii i inteligent
w swoim mniemaniu popełnił aż dwa błędy w ocenie swego
pochodzenia.
Po pierwsze my nie pochodzimy od małp !
My mamy z
małpami wspólnego przodka, a to nie jest to samo. Oczywiście
tej subtelnej różnicy natchniony pleban nie był w stanie
zauważyć w swoim dewocyjnym zaślepieniu. Po drugie nasz długoręki
przodek bynajmniej nie przeczy kreacjonistycznemu powstaniu
Wszechświata.
On tylko przeczy biblijnemu kreacjonizmowi !
To
znaczy takiemu, w którym człowiek został stworzony przez boga
jako twór już gotowy i w pełni ukształtowany.
Temu jednak akurat trudno się dziwić, skoro jego pełna miska zależy od tego, czy
jego bełkot przyjmiemy na serio.
I o dziwo są tacy co przyjmują.
Szczególnie w tym biednym kraju, w którym przed ponad
tysiącem lat wprowadzono chrześcijaństwo i ludzie przez prawie cztery
wieki ginęli za wiarę swoich przodków nazwaną przez ówczesnych
księży pogańską . A teraz znowu są gotowi ginąć (przynajmniej
niektórzy), w obronie tych narzuconych nam siłą mitów
semickich.
Mocno już zdezaktualizowanych i przypominających mity greckie. Tyle, że
pozbawione ich polotu i finezji.
Może warto zadać sobie pytanie, czym jest ta wiara zwana
katolicką ?
I tutaj wielu powie....oczywiście wiarą w Boga
jedynego miłosiernego i kochającego nas jako swoje dzieci.
Niestety
jest to zlepek zmyśleń i pobożnych życzeń wierzących. Prawda ma się
zgoła inaczej. Ani ten Bóg nie jest jedynym (monoteistycznym),
ani sprawiedliwym, ani nawet miłości nie widać w nim więcej, niż u
mnie do moich zużytych pepegów.
Kim więc jest ten
miłosierny kochający Bóg ?
Jest bogiem plemiennym
żydowskich nomadów zamieszkujących tereny Bliskiego Wschodu od
ponad 5000 lat.
Tyle, że nasza historia niemal przemilcza pochodzenie owych plemion od Hapiru (Habiru).
Nie jest też jedynym w panteonie ich bogów.
Posiadał małżonkę o imieniu Aszera, o której nasz ukochany
kościół rzymskokatolicki ani słowem nie wspomina. Inni bogowie
w panteonie semickim to El-Elyon, El-Shaddai, Reth-El, Baal. A można
dodać jeszcze Gada, Anath, Am Yam, Tsura i innych (Morton Smith).
Tak
więc nie może być mowy o żadnym bogu monoteistycznym. Żydzi wyznawali tradycyjny
politeizm (wielu bogów). Mam na myśli Żydów tamtego okresu tzn. sprzed 4000 lat.
Co dzieje się dalej ? Nomadowie ci trudniący się pasterstwem (owce, rogacizna) i
nie gardzący napadaniem na słabsze plemiona ( o ile bogowie w swej łaskawości
skrzyżują ich ścieżki) mnożą się w tempie dzikich królików. Brakuje im więc
ciągle pastwisk i przestrzeni życiowej. Wędrują
stale w poszukiwaniu nowych terenów. Typowi półpustynni
nomadowie. Składają swoim bogom ofiary całopalne nie będące w istocie
niczym innym, jak paleniem zwierząt na stosach w nadziei pozyskania
ich przychylności w kolejnym napadzie na sąsiadów. I tak trwa
ich ekspansja z terenów dawnego Akadu na północ i
zachód. Nic nam nie wiadomo, by mieli przebywać w Egipcie (
brak na to dokumentów mimo , że o tamtych czasach w Egipcie
wiemy bardzo wiele). Faktem jest jednak ekspansja tych plemion na
tereny Kanaanu. Tam się najwyraźniej semitom spodobało - bowiem stwierdzili, że ta
ziemia należy do nich z obietnicy Boga ( słyszeli ją tylko nieliczni z nich
samych) i zabrali się za wyrzynanie ludności rdzennej tamtych terenów.
I co się
dzieje dalej ? Objawia się im Bóg. Właśnie ten Jehowa. Ściślej jednemu z nich...
Mojżeszowi i darowuje kamienne tablice (Dekalog) na których spisane są jego
prawa. Działo się to w pobliżu góry Synaj. Mojżesz przez 40 dni konferował z
Bogiem po czym stwierdził , że żydzi pod jego nieobecność powrócili do kultu
pozostałych swoich bogów ignorując całkowicie naukę Mojżesza, że mają odtąd
jednego Boga. Wkurzony Mojżesz prasnął boskim podarunkiem o ziemię ! Bóg jednak
się nie zdenerwował takim potraktowaniem jego przymierza. Podarował Mojżeszowi
nowe tablice !
Zaiste dziwnie wyrozumiały to Bóg. Przynajmniej dla niektórych. Biblia wspomina o Potopie,
Sodomie , Gomorze. Wszędzie tam ,gdzie zawrzał gniewem kataklizm niszczył
wszystkich. A tu nowe tablice. Te tablice były kamienne, czyli z materiału, o
który najłatwiej było w okolicy. Nie z platyny, nie z teflonu... i nie z materiału,
którego pochodzenie, by świadczyło o ich boskim rodowodzie. Ale z kamienia. Czy
to nie jest zastanawiające i czy niczego
nie sugeruje ?
Szczególnie w świetle 40 dniowej nieobecności Mojżesza ?
Czy Bóg nie potrafił wypalić wiecznie palącym
się ogniem tych przykazań na górze Synaj ?
Czemu więc tego nie
zrobił ?
Czemu użył materiału, który dostępny był również
Mojżeszowi ?
Może to Mojżesz - właśnie on jak sugeruje logika był twórcą tych
tablic ?
Tym bardziej, że nie ma na nich nic nowego, co w dawnej ich ojczyźnie (Akadzie)
nie byłoby prawem o wieki wcześniej.
Wystarczy ściągnąć z Internetu "Kodeks Hammurabiego", by się przekonać, że owe
mojżeszowe przykazania, które od Boga rzekomo otrzymał to tylko mocno okrojona
ich wersja.
Gdzie w tym czasie byli pozostali żydowscy bogowie ?
Należy
domniemywać, że byli bytami urojonymi, jak tysiące innych w setkach
kultur ludzkości na przestrzeni wieków.
Dlaczego więc mamy
zakładać, że jeden z nich i to bynajmniej nie najważniejszy - jest
bytem sprawczym prawdziwym ?
Tym bardziej, że Biblia wyraźnie ukazuje morze krwi przelanej wśród samych
Żydów by owego drugorzędnego boga uczynić jedynie prawdziwym.
Nawet przykazania, które
rzekomo Bóg wręczył Mojżeszowi są jakieś trochę inne od tych
które znamy obecnie.
Oto te oryginalne jak utrzymują ci którzy
je otrzymali: http://www.dekalog.pl/
Różnią
się trochę od tych , które znamy ?
Ale te zmiany to już praca katolickich mnichów by je przystosować do
potrzeb nowej religii zwanej chrześcijaństwem.
A dlaczego się różnią,
skoro jak utrzymuje Kościół Biblia jest natchniona przez Boga
i nie może się w niej znaleźć żadne przekłamanie, czy błąd ?
Może
więc sobie warto zadać pytanie czym jest owa Biblia ?
Otóż jest
ona zbiorem wielu starożytnych manuskryptów, uznanych przez
Kościół za natchnione przez Boga i zebranych w jedną księgę.
Czy istnieją więc inne nie natchnione ?
Oczywiście ! Istnieje
ich wiele. Do naszych czasów przechowały się nieliczne, ale
ich i tak jest ich zadziwiająca ilość.
Mamy więc "Pamiętniki
Adama i Ewy". Tak kurcze ....mamy cos takiego. Jest opis tego co
działo się po wygnaniu z Raju z naszymi praprzodkami. Okazuje się, że
Ewa w pokucie za swój grzech stała w Tygrysie zanurzona po
szyję przez dni 40. Wyobrażacie to sobie ? Czy to jest możliwe ? Mało
tego... praprzodkowie opisali to w Ewangelii (umieli pisać ? Jak
przetrwało to Potop ?) i skąd wzięli materiały do pisania ? A mamy to obecnie w tzw. apokryfach.
Apokryfy
są to właśnie te dziesiątki, czy raczej setki manuskryptów o
tematyce religijnej, które przetrwały do dzisiaj i nawet
Kościół nie jest tak bezczelny, by usiłować wmówić
normalnemu człowiekowi, że są czymś więcej niż "Baśń o smoku
wawelskim".
Dlatego ukuto termin "natchnione", by
odróżnić te, w które nawet imbecyl nie uwierzy od tych ,
które Kościół uważa w swoim mniemaniu za wiarygodne i
natchnione przez Boga.
Mamy więc "Chrzest Adama",
"Ewangelię Egipcjan", "Księgę Henocha", "Księgę
Jubileuszów", "Testament Abrahama" itd.
Mamy
też całkiem sporo, a nawet jeszcze więcej apokryfów
dotyczących życia Jezusa, jego rodziców i apostołów.
Wiadomo, że żaden uczeń Jezusa nie napisał żadnej ewangelii. Przyznaje
to nawet sam Kościół - choć oczywiście tym się nie chwali.
Wszystkie ewangelie napisane zostały po wielu dziesiątkach lat (jak
utrzymuje Kościół), a nawet stuleciach jak twierdzą ich
badacze. Ale większość wiernych jest przekonana, że to apostołowie
Jezusa napisali ewangelie. Czemu Kościół tego nie dementuje ?
Może tak mu jest wygodniej ?
Oczywiście tu również możemy
znaleźć dziesiątki zachowanych manuskryptów "radosnej
twórczości" wiernych z okresu III do VI w. n.e. Mamy więc
takie "perełki" jak "Ew. Filipa", "Ew.
Tomasza", "Ew. Św. Bartłomieja, czy nawet samego Jezusa !
Ba... mamy wiarygodny przekaz o "Pobycie Jezusa w Otchłani ",
"Ew. Markiona" i "Ew. Marii Magdaleny" i wiele
wiele innych . Kościół utrzymuje, że to przejaw niezwykłej
pobożności wczesnych chrześcijan, a nie masowe fałszerstwo z
wybraniem co bardziej wiarygodnych "popisów wiernych"
do owego składu zwanego Biblią. Jeżeli bowiem pobożność ma wyglądać
tak, że ktoś pisze ewangelię w imieniu swojego boga Jezusa (Agrafa) i
nie uważa tego za profanację - to w moim odczuciu jest on w stanie
sfałszować wszystko. I tak to zapewne zresztą wyglądało.
A jak
się zaczęło ?
Najpierw walką o przetrwanie. W I i II w. n.e.
chrześcijaństwo było jeszcze bardzo słabe . Oparte na mitraizmie i
pozbawione czegokolwiek własnego, od tradycji i celebracji - po zasady
wiary i przedmiot kultu. Zawłaszczony mitraizm nie był w stanie
wynieść chrześcijan do rangi religii powszechnej tym bardziej, że
oryginalna wiara w Mitrę szerzyła się w Rzymie coraz bardziej mając
poparcie armii i rządzących. Oczywiście też nie od razu. Mitraizm
walczył o byt podobnie jak chrześcijaństwo. W tym czasie w Rzymie
dominował ciągle jeszcze kult starych bogów - Jowisza, Saturna i
Wenus, wraz z całym panteonem bóstw lokalnych i pomniejszych.
Ich czas jednak przemijał. Nadchodził czas mitraizmu, którego
bogata celebracja i nowoczesna (na owe czasy) osnowa filozoficzna
zdobywała mu coraz więcej zwolenników . Chrześcijaństwo
posiadało jednak oparcie w rzeszach napływającej z Bliskiego Wschodu
ludności semickiej . Napływowa ludność była na dodatek dość zamożna,
a chrześcijaństwo od początku umiało zadbać o swoje interesy.
Postanowiono połączyć starą semicką wiarę w Jahwe z mitraizmem. Nie
było to w sumie takie trudne, gdyż istnieli żydzi, którzy
akceptowali poglądy głoszone przez Szawła z Tarsu. Jezus, a w
zasadzie dwóch Jezusów ( Jeszu ben Padira i Jezus z
Nazaretu - to według niektórych historyków prawie 100 lat
różnicy w czasie). Inni zaprzeczają istnieniu Jezusa z
Nazaretu, traktując go jako postać wirtualną potrzebną to
"zbudowania pomostu" pomiędzy mitraizmem, a
starotestamentowym Jahwe. Zresztą te dwie postacie (boskie według
obecnych wierzeń ) pasują do siebie jak "pięść do nosa".
Jezus głoszący miłość i braterstwo, a stary skostniały Jehowa bawiący
się nieszczęściami, Hioba, sprowadzający Potop, niszczący miasta i
rządny ofiar całopalnych - to nie mogą być te same osoby. Zasługą Pawła
z Tarsu (Szawła) jest więc szerzenie chrześcijaństwa i rozwój
gmin. W tym czasie nikt nie pomyślał nawet by istniał jakiś inny Bóg
poza Jahwe ! Jezus otrzymuje boskość dopiero dzięki Konstantynowi
Wielkiemu . Islam Jezusa traktuje do dziś jako proroka . Tak samo
Religia żydowska (starotestamentowa) nigdy nie widziała w nim Boga
mimo, że to przecież ich krajan. A semici zawsze bardzo popierali
swoich. Niemniej od tego czasu, a więc po soborze w Nicei (325r. n.e)
następuje " unia chrześcijaństwa" z władzą cywilną (Kościół
pozostał wierny zasadzie popierania rządzących w zamian za wpływy do
dziś). Chrześcijaństwo się rozwija, choć już od III w. n.e biskupem
mógł być każdy kogo było na to stać. Wcześniej biskup był
wybierany przez gminę w uznaniu zasług w szerzeniu wiary. I za
pobożność). Kościół się zhierarchizował i stał żądny władzy. Obiecuje
pomoc upadającemu Rzymowi w formie jedności władzy boskiej i cesarskiej.
Sprzeciwianie się władzy stało się grzechem wobec Boga. Pieniądze płynęły w
zamian szerokim strumieniem. Teraz już chrześcijaństwo
nie musiało kryć się z niczym. Na czym polegała mentalność ówczesnych
chrześcijan już wiemy.
Fałszerstwa, czy morderstwo nie
są niczym nagannym, o ile służą "chwale Pana i
umocnieniu wiary" . Fałszowanie dokumentów
historycznych (Flawiusza). Przerabianie starych ewangelii i pisanie
nowych, palenie tego, czego przerobić się nie dało - to zjawisko powszechne
przez najbliższe kilka wieków. Jednocześnie tzw. "ojcowie
kościoła" kładą podwaliny pod tradycję Kościoła i "podbudowę"
filozoficzną wiary. Jednym z wybitniejszych mężów tego okresu
był św. Augustyn. Teraz Kościół już nie musiał walczyć z wiarą
Mitry. Przejął od niej wszystko, co mogło być przydatne, ukradł
świątynie i przedmioty kultu od mitraizmu, a ją samą "przeżuł i wypluł
kosteczki". Jest to "złoty wiek Kościoła". Biskupem
może zostać każdy, o ile jest bogaty. Stanowiskami kościelnymi się
kupczy . "Pobożne oszustwa" w przejmowaniu majątków
i urzędów są na porządku dziennym. Wszak to "na chwałę
Pana". Nic zdrożnego w sfałszowaniu testamentu, czy aktu nadania
skoro to "dla Boga". Kwitnie kult i handel relikwiami i cudami.
Kuglarze, hochsztaplerzy
mają pole do popisu. Posągi płaczą krwawymi
łzami, święte obrazy leczą choroby, a relikwie z krzyża Jezusa
dostępne są na każdym odpuście. Zjawisko to osiąga takie rozmiary, że
krytycy tamtych czasów twierdzą, że można było sprzedać nawet
"szczebel z drabiny, która przyśniła się Jakubowi".
Były więc już odpusty grzechów (płatne czasami ) i handel
stanowiskami kościelnymi. Kościół wszedł na drogę walki o
władzę i wpływy. Rozwija się badanie starych manuskryptów i
niszczenie tych, które w swej treści mogłyby "osłabiać
wiarę". "Natchniona twórczość" pisania
ewangelii i wszelkiego rodzaju podróbek staje się regułą. W
Aleksandrii powstaje nawet specjalna kościelna instytucja zajmująca
się "badaniem" świadectw z przeszłości. Ten kierunek w
działaniach Kościoła skutkuje spaleniem Biblioteki Aleksandryjskiej -
największej skarbnicy wiedzy antycznej zawierającej setki tysięcy
oryginalnych manuskryptów stanowiących dziedzictwo całej
ludzkości . Jest to czyn nie do wybaczenia. Hitlerowcy też palili
niektóre księgi. Istniał już jednak druk . I żadna z tych co
spalili nie przepadła. Te jednak, które spalili zaślepieni
słudzy Kościoła przepadły na zawsze. Spośród 123 dzieł
Sofoklesa ocalało siedem ! Przepadło całe dziedzictwo kulturowe
ludzkości. Być może były tam teksty o budowie i przeznaczeniu
piramid. Może traktaty o kulturach wymarłych tak dawno, że nawet nie
wiemy czy istniały. To nie są straty wymierne. Cyryl i KrK dokonali
czynu niewybaczalnego. Nie istnieje kara, która choć w
przybliżeniu odpowiadałaby winie ! A Cyryl odpowiedzialny za tą
zbrodnię, kapłan Kościoła winien też jest podburzeniu tłumu i w
konsekwencji zamordowanie Hypati (kustosza tej biblioteki). Nie
tylko nie usłyszał z ust papieża słowa przygany, ale został jeszcze w
nagrodę za " wkład i osiągnięcia" mianowany biskupem. Mało
tego....ogłoszono go świętym ! Takie to zasługi ma Kościół w
krzewieniu kultury i taki wkład w "korzenie Europy". I
teraz bezczelnie domaga się zapisu w konstytucji europejskiej o
przewodniej roli KrK i odwołania do Jehowy jako Boga ludzkości ?
Trzeba mieć tupet graniczący z bezczelnością !
A
co działo się potem ?
Gdy tylko Kościół okrzepł postanowił
zbudować tu na Ziemi "Królestwo Chrystusowe". Aby
to osiągnąć, najprościej było uzyskać poparcie władzy świeckiej. W
zamian Kościół zaoferował poparcie dla rządzących z ambony.
Taka wymiana wzajemnych przysług. Nastąpiło jeszcze małe zachwianie triumfalnym pochodem
chrześcijaństwa, gdy na tron cesarski wstąpił Juliusz Apostata. Był
to cesarz niezwykle jak na owe czasy wykształcony i skromny .
Wychowanek Akademii w Atenach. Filozof i humanista. Wychowany w duchu
chrześcijańskim, po objęciu cesarskiego tronu wyrzekł się tej wiary
powracając do mitraizmu. Gorszył go blichtr i pusta dogmatyka
chrześcijańska. Uważał chrześcijaństwo (gdy je poznał) za zakłamane i
krwiożercze. Podczas jego rządów na dworze ukrócono
zbytek cechujący jego poprzedników . Nie prześladował jednak
chrześcijan. Nie wyszło mu to na dobre. Zginął bowiem zamordowany
skrytobójczo przez własnego żołnierza, który był
chrześcijaninem. Stało się to podczas wojny z Persami w 363 r. nad
rzeką Tygrys. Żołnierz ten w swym mniemaniu "wojownik Boga",
był zapewne przekonany o swoim wielkim wkładzie w szerzenie wiary i
nagrodzie jaką otrzyma na "sądzie bożym" za ten plugawy
czyn. Być może był to zresztą wyrok wydany przez gminę
chrześcijańską. Teraz się już tego nie dowiemy, bowiem po wstąpieniu
na cesarski tron Teodozjusza chrześcijaństwo stało się religią
państwową. Kler swobodnie rozwinął swe macki na wszelkie dziedziny
administracji państwa niszcząc dokumenty mogące być dowodem przeciw
niemu w zbrodni nad Tygrysem.
Zniszczenie mitraizmu pozbawiło
jednak chrześcijan przeciwników. Niszczono co prawda wyznawców
dawnego kultu. Świątynie mitry (mitrea) przerabiano na kościoły
chrześcijańskie. W kilku z nich zachowały się nawet podziemia z
istniejącymi dowodami takich czynów. Pozbawiony jednak wrogów
znalazł się na rozdrożu. Chrześcijaństwo to religia
walcząca ...agresywna. Pozbawiona nieprzyjaciół nie może
istnieć. Nowego wroga trzeba było znaleźć. Kościół znajduje go
...w samym sobie. I jest to
jego pierwsza porażka skutkująca, aż do
czasów nam współczesnych. Jej początki sięgają jeszcze
Konstantyna Wielkiego. Wraz z jego śmiercią
skończyła się jedność
cesarstwa i papiestwa. Papież Juliusz popierał nicejskie wyznanie
wiary, a Kościół Wschodni ariańskie. Rozbieżności z czasem się
pogłębiają doprowadzając w przyszłości do Wielkiej Schizmy kościołów
wschodnich (1054r). Przyczyny tego rozdziału ?
Konflikt
interesów, różnice kulturowe. Wykształcenie odrębnych
celebracji kultu Boga. I przede wszystkim różnice odnośnie
pojmowania wiary wynikłe na Synodzie Nicejskim. Sobór ten
bowiem miał rozstrzygnąć na czym polega prawowierna wiara
chrześcijańska i kogo należy zaliczyć do chrześcijan, a kogo nie.
Przy okazji okazało się, że jedni pojmują Boga jako Jedynego, a inni
jako Dwójcę ( o duchu świętym wtedy jeszcze nie myślano jako o
trzeciej osobie boskiej . Stał się trzecia osobą i powstała Trójca
św. dopiero podczas soboru w Konstantynopolu niecałe 60 lat później).
W ten sposób Jezus oficjalnie zastąpił dotychczas czczonego
Mitrę. Wiara chrześcijańska rozwijała się coraz bardziej odchodząc od
wiary pierwotnych gmin chrześcijańskich. Niedługo potem biskup Rzymu
Leon I wprowadza prymat biskupa Rzymu i odtąd są oni nazywani
papieżami. Postępuje kult świętych i Matki Bożej. Teraz należy się do
nich już modlić i prosić o wstawiennictwo.
Do tego czasu jedynie do Boga były kierowane wszelkie
modlitwy.
Papież Leon I
i cesarz Justynian Wielki w ścisłym sojuszu doprowadzają do
wytępienia wyznających arianizm Wandalów i Ostrogotów."
Powstają nowe
kościoły "pod wezwaniem", "świętego....." itd.
Jednocześnie rozwija się sztuka sakralna. Obrazy świętych. Rzeźby.
Coraz bogaciej wygląda wystrój kościołów. Zaczynają
powstawać malowidła na ścianach i stropach o treści religijnej.
Biskup Rzymu staje się coraz bardziej osobą czcigodną, przedmiotem
kultu niemal. Rości sobie prawa zwierzchności nad wszelką władzą
królewską i cesarską z racji boskiego zwierzchnictwa nad
Ziemią. Papież więc nabywa prawa głoszenia, kto jest świętym, a kto
nie. W trosce o kasę kościelną postanawia wprowadzić celibat dla
księży, którzy dotychczas posiadali rodziny i żyli podobnie do
reszty wiernych. Nie odbywa się to łatwo. Klerowi jest dość trudno
wyzbyć się nawyków kulturowych, społecznych i biologicznych.
Skutkuje to większym lub mniejszym ukrywaniem żon i dzieci, ale
wszystko toczy się po staremu. I szerzy się ciemnota. Czytać i pisać
umie może co setny. Ludzi uczy się tylko podstaw wiary i obowiązków
chrześcijańskich do których utrzymywanie księdza zaliczyć
można do najważniejszych. Następuje już prawie całkowite zerwanie z
Kościołem Wschodnim (Bizancjum). Jednocześnie jakby na przekór,
choć pod niewątpliwym wpływem Kościoła kształtuje się Europa. Powstają
Niemcy i początki państwowości Słowian. Kościół wpływa na te
procesy w sposób znaczący. Popiera na przykład działania
ludobójcy Karola Wielkiego i jak to ma we zwyczaju z
wszystkimi prawie dyktatorami i oprawcami wynosi go na ołtarze jako
świętego. Jednocześnie, by zwiększyć skuteczność swojego działania na
politykę i władców świeckich uknuto pojęcie klątwy kościelnej.
W założeniu klątwą mieli być obłożeni grzesznicy i wszelkiego
autoramentu kryminaliści z którymi władze świeckie nie mogły
się uporać. W praktyce jednak stało się to znakomite narzędzie
kształtowania procesów społecznych i politycznych zgodnych z
interesami Kościoła. Pomysł ten jest zapewne dziełem Grzegorza VII
(1020-1085r.). Ten znakomity hochsztapler wzrostu przeciętnej
kozy i tak też wyglądający bardzo lubił gdy całowano go w stopy.
Najlepiej w pozycji klęczącej z wypiętym zadkiem (całujący).
Zatrudniał cały sztab skrybów, którzy "dokańczali"
i tworzyli brakujące Kościołowi dokumenty religijne, oraz kładli
dokumentacyjne podwaliny pod misję biskupa Rzymu. Wieść głosi, że
mimo dostojeństwa "w powadze Kościoła" żadna kobieta nie
chciała do niego podejść na odległość mniejszą niż 40 łokci. Być może
z tej przyczyny na synodzie w roku 1074r. pozbawił godności
wszystkich żonatych biskupów. Ponieważ jego postępowanie
potępił synod w Brixen(1080) czasowo KrK odstąpił od wymuszania
celibatu. Tym bardziej, że niemal wszyscy biskupi Francji i Niemiec
byli temu przeciwni.
Warto tu może jeszcze wspomnieć o walce KrK z
homoseksualizmem. Ponieważ pederastia stanowi jeden z ulubionych
przejawów miłości bliźniego u kleru już w Tours (567r.) zabroniono
mnichom spać po dwóch w jednym łożu. Mimo upływu prawie 15
wieków od tamtych wydarzeń wiemy jakie efekty przyniosła ta
walka ? Obniżyła jedynie wiek kandydatów "na partnera"
świątobliwych mężów do lat kilkunastu (czasami mniej) . Przykłady
tego mamy w USA gdzie ilość spraw sądowych z oskarżenia o pedofilię stała się
epidemiczna, a suma zasądzonych odszkodowań przekroczyła 2 miliardów
dolarów .
|
------- |