Na soborze
Laterańskim III (1179 rok) ogłoszona została krucjata przeciwko
albigensom i zobligowano władzę świecką do karania heretyków konfiskatą
majątków, a tych zatwardziałych także do nawracania przemocą. W 1184
roku, za papieża Lucjusza III, na soborze w Weronie opracowano dekret,
który zobowiązał biskupów do prowadzenia śledztw przeciwko podejrzanym o
herezję a lud świecki do denuncjowania heretyków (Ad abolendam haeresim
zwany także Kartą Inkwizycji). Powstała na tej podstawie "inkwizycja
biskupia" nie była na tyle skuteczna, aby powstrzymać katarów. Kolejny
krok wykonany został na synodzie w Awinionie, w roku 1209 (niektóre
źródła podają rok 1200), kiedy to postanowiono utworzyć w zagrożonych
herezją parafiach komisje świadków synodalnych, których zadaniem miało
być denuncjowanie heretyków i ich sprzymierzeńców biskupowi. W skład
takiej komisji wchodził ksiądz i dwóch lub trzech świeckich o
nienagannej opinii. Osoby duchowne przyłapane na herezji miały być
zdeponowane z urzędu i zawieszone w czynnościach sakralnych, świeccy
natomiast oddawani mieli być w ręce władzy cywilnej w celu ukarania. W
dalszym jednak ciągu brak było ogólnej instytucji, której celem byłoby
ściganie herezji.
Prowadzona w Langwedocji w latach 1209-1229 krucjata
przeciw katarom ujawniła brak efektywności inkwizycji biskupiej.
Biskupi
w większości albo nie mieli żadnych efektów, albo też nadużywali swoich
uprawnień. Na soborze Laterańskim IV (1215 rok) oraz na synodach w
Narbonne (1227) i w Tuluzie (1229) uregulowano podstawowe założenia
procesu inkwizycyjnego. Ustalono między innymi obowiązek utworzenia
komisji świadków synodalnych w każdej parafii, zobowiązano władców
lennych do ścigania herezji i zakazano władzy świeckiej skazywania za
herezję bez uprzedniej decyzji biskupa lub innego upoważnionego
duchownego. Najistotniejszą decyzją stało się jednak powierzenie
sądownictwa inkwizycyjnego inkwizytorom podległym tylko papieżowi (1232
rok - początek inkwizycji papieskiej). Inkwizytorami tymi byli
najczęściej przedstawiciele zakonów żebraczych, dominikanie lub
franciszkanie. Wykonywanie wyroków wydanych w procesie inkwizycyjnym
powierzono władzy świeckiej.
W 1194 uprawomocniono wycinanie języków, duszenie i
palenie na stosie. W bulli "Ad extripanda" z 1252
roku papież Innocenty IV zobowiązał władców do tego, aby heretyków
zabijali w ciągu pięciu dni . Papież Urban II nie uważał za morderstwo zabicie osoby
ekskomunikowanej. Wystarczyło więc kogoś
ekskomunikować, aby potem bezkarnie zabić "w imię Jezusa" bez poczucia
winy, gwoli tylko przysłużenia się Kościołowi - naszej matce".
Tak wyglądało prawo w tym czasie i "miłosierdzie Jezusowe
braci w Chrystusie".
Od 1231 r. papież Grzegorz IX wprowadził autonomię
Inkwizycji wobec władzy świeckiej i lokalnych władz kościelnych,
wyposażone w szerokie kompetencje. Były od tego momentu powoływane
bezpośrednio przez papieży i przed nimi odpowiedzialne.
Funkcjonowanie Inkwizycji od tego momentu zależało przede
wszystkim od poprawności stosunków władcy z papieżem. Np. we Francji, ze
względu na zagrożenie ze strony herezji katarów i doraźne interesy króla
w Langwedocji inkwizycja początkowo działała bardzo sprawnie, by potem
zostać praktycznie uzależniona od osoby króla (proces Zakonu
Templariuszy) a potem stracić znaczenie. W Niemczech, gdzie istnienie
inkwizycji było sprzeczne z dążeniami cesarstwa, inkwizycja nie
odgrywała praktycznie żadnej roli, dopóki władza cesarska była silna. W
Hiszpanii, gdzie od 1478 roku władcy posiadali prawo do mianowania
inkwizytorów, inkwizycja stała się orężem władzy świeckiej, które
posłużyło m.in. do walki z Maurami i Żydami. Tak
toczyła się walka Kościoła o władzę absolutną do czasów reformacji.
Wypada jeszcze dodać, że majątki kościelne w Europie w wyniku wyłudzeń,
konfiskat i zwykłych fałszerstw stanowiły ponad jedna trzecią wszystkich
gruntów.
Reformacja to ruch religijny i społeczny w XV i XVI w., mający na celu
odnowę chrześcijaństwa. Był on reakcją na zjawiska, które miały miejsce
w Kościele Katolickim, w hierarchii kościelnej i w papiestwie. Reakcją
na zgniliznę moralną, bezduszność i bezlitosne postępowanie Kościoła.
Reformację zapoczątkował Jan Hus, który zginął na stosie 6 lipca 1415 w
Konstancji. Jego działalność położyła podwaliny pod wystąpienie Marcina
Lutra w sto lat później. Ruch husycki odegrał ważną rolę w rozwoju
reformacji.
Ta spokojnie patrząca na "sługi Kościoła" pani w banerze tytułowym na
górze strony nie powinna się nikomu kojarzyć z Niepokalanie Poczętą .
Ta dama to Etyka i Sprawiedliwość utożsamiana z grecką Temidą lub
egipską Maat bezstronnie oceniająca zbrodniczą działalność KrK (Kościoła
Rzymsko-Katolickiego). Niestety ta instytucja nigdy nie była miłosierna,
ani sprawiedliwa. Nie była nawet w najmniejszym stopniu humanitarna.
Hipokryzja i dwulicowość pod maską pobożności i miłości bliźniego to
były przyczyny powstania Reformacji. Kościół rozpadł się jak "zgniłe
jajko" kopnięte z rozmachem za "smród", który wokół stworzył.
1 listopada 1478 roku, na prośbę królewskiej pary
zjednoczonej Aragonii i Kastylii, papież Sykstus IV wydał bullę, w
której zezwalał na utworzenie odrębnego trybunału inkwizycji
hiszpańskiej. W jego skład miało wejść dwóch lub trzech biskupów albo
innych duchownych godnych zaufania w wieku co najmniej czterdziestu lat,
wybieranych przez władzę królewską. Osobom tym miały przysługiwać
uprawnienia analogiczne do inkwizytorów papieskich. Pierwszych dwóch
inkwizytorów (dominikanie Migiel de Murillo i Juan de San Martin)
wybranych zostało we wrześniu 1480 roku i rozpoczęło swoją działalność w
Sewilli.
W styczniu 1481 roku wydali oni akt, nakazujący możnowładcom wydanie
zbiegłych "conversos" i rozpoczęli ich ściganie.
Wkrótce zawiązał się
spisek, którego celem miało być zabicie inkwizytorów (brała w nim udział
spora grupa duchownych), który jednak został odkryty. Pierwsze ofiary
zostały spalone 6 lutego 1481 roku. W obliczu ogromnej ilości wyznanych
i zadenuncjowanych herezji powstała potrzeba mianowania kolejnych
inkwizytorów, co następowało począwszy do 1482 roku. Jeszcze tego samego
roku papież protestował w bulli skierowanej do pary królewskiej
przeciwko nadużyciom inkwizytorów. Na przełomie 1482 i 1483 roku
mianowano jednak kolejnych inkwizytorów między innymi słynnego Tomasa de
Torquemadę, wcześniejszego spowiednika królowej. Został on pierwszym
Wielkim Inkwizytorem Kastylii, Aragonii, Leonu, Katalonii i Walencji,
stając na czele Supremy (zwyczajowa nazwa Rady Najwyższej Świętej
Inkwizycji). Powszechnie uważa się Torquemadę za symbol okrutnej
inkwizycji. Prawda nie jest tak oczywista, gdyż dominikanin ten nie był
aż taki krwiożerczy, jak się go współcześnie przedstawia, szczególnie na
tle innych inkwizytorów tego okresu. W 1484 roku
wydał instrukcję zawierającą normy prawne regulujące działalność
inkwizycji, decydując praktycznie o jej kształcie. Instrukcje te, zwane
też Kodeksem Torquemady były precyzyjne i, co warto podkreślić,
łagodniejsze od uprzednio obowiązujących zasad. Działalność inkwizycji
przyczyniła się też do wyeliminowania pogromów. Nie ulega jednak
wątpliwości, że w okresie urzędowania Torquemady (1483-1498) skala
działalności inkwizycji i prześladowań była bardzo duża. Rozpiętość
szacunków w zakresie ofiar jest tutaj duża i trudno podać właściwą
wersję, dla informacji przytoczę tutaj dane Guy i Jean Testas, którzy
twierdzą, że liczba ta sięga ponad dwóch tysięcy osób. W
1578 roku Francisco Pena, jako inkwizytor, publicznie oznajmił, że
musimy pamiętać, iż głównym celem przesłuchań i egzekucji nie jest
ratowanie duszy oskarżonego, ale osiągnięcie publicznego dobra i
zastraszenie innych". Inkwizytorów cechowała jednak "wielka miłość
bliźniego", gdyż ten sam F.Pena utrzymywał, że "przestępcom w wierze"
należy po chrześcijańsku wybaczyć ich winy, a następnie spalić ich na
stosie.
Marcin Luter, augustiański mnich, całkowicie nie zgadzał się z ideą
odpustów (odpust-odpuszczenie grzechów świętymi przedmiotami, na które
było stać tylko bogatych), gdyż według niego zbawienie możliwe było
wyłącznie dzięki łasce boskiej, a nie działaniom instytucji kościelnych.
Efektem sprzeciwu Lutra było zawieszenie 31 X 1517 r., na drzwiach
kościoła zamkowego w Wittemberdze 95 tez, w których Luter nie
zaatakował samego odpustu, lecz wyjaśniał jego znaczenie oraz istotę
pokuty. Mimo zabiegów Lutra, początkowo niewielu zareagowało na jego
postulaty, dopiero, gdy rozesłał tezy swoim przyjaciołom, a ci postarali
się upowszechnić je za pomocą druku, nastąpił odzew.
Rzym zareagował, wytaczając Lutrowi proces o kacerstwo. Dochodzenie
przeciwko Lutrowi zaowocowało bullą papieską "Exsurge Domine", która
jednak był pełna sprzeczności i dowodziła, że Rzym nie zadał sobie trudu
rzetelnego zbadania sprawy. W bulli Leon X domagał się od Lutra
odwołania swojej nauki i ukorzenia się przed Rzymem. Luter, rzecz jasna,
zlekceważył papieża ? w odwecie zakazano na niektórych uniwersytetach
studiowania jego pism, on z kolei spalił bullę przy udziale
publiczności. 3 stycznia 1521 roku rozpoczyna się oficjalnie reformacja
? Leon X bullą "Docet pontificem Romanum" wyklina Marcina Lutra. Reformator jednak nie spłonął na stosie, miał bowiem potężnego
protektora w osobie Fryderyka Mądrego. Decyzją
sejmu wormackiego skazano jednak Lutra na banicję, a jako taki został on
wyjęty spod prawa i nikt nie mógł udzielić mu schronienia Za to każdy
mógł bezkarnie zabić. W celu chronienia Lutra upozorowano jego porwanie
i umieszczono w bezpiecznym miejscu. Reformacja rozwijała się jednak w
najlepsze... Jej efektem, a więc pośrednio efektem idei Lutra była wojna
chłopska w Niemczech. Luter nakazał "zabijać chłopów jak wściekłe psy
(...) "bo teraz nie chodzi o cierpliwość i miłosierdzie, lecz jest czas
miecza i gniewu, i każdy powinien bić, kłuć i zabijać, i książę może
teraz przelewem krwi lepiej na niebo zasłużyć niż inni modlitwą". Jak z
tego wynika Luter wcale nie był lepszy od papieży rzymskich. Jedynie
pobudki jego działania były bezinteresowne, ale efekty walki były
podobne. Wybuchła wojna religijna. Z Niemiec ruch reformacyjny
przeniknął do innych krajów Europy, m.in. do krajów skandynawskich,
gdzie luteranizm stał się religią panującą. Potem do Francji, Czech,
Polski i na Węgry. Kalwinizm, rozwijający się w Szwajcarii obok doktryny
Zwingliego, oddziaływał w znacznej mierze na Francję . Stronnictwo to
nazywano Hugenotami, a także miał znaczący wpływ na wskrzeszenie
antytrynitaryzmu.
Osobny nurt reformacji - anglikanizm powstał w Anglii w 1534 r, gdy król
Henryk VIII na skutek nie uznania przez papieża jego kolejnego
małżeństwa z Anną Boleyn zerwał, uzyskawszy wcześniej zgodę parlamentu z
Rzymem i stanął na czele niezależnego od papiestwa Kościoła w Anglii.
Powstały więc trzy niezależne nurty reformatorskie; protestantyzm,
kalwinizm i anglikanizm.
Położyły
one kres dominacji papiestwa w większości krajów Europy. Ale był to
proces długotrwały. Trwał jeszcze prawie 200 lat.
W Nowym Testamencie Jezus jawi się nam jako przyjaciel kalek, ludzi
napiętnowanych i biednych. Żąda rezygnacji z wszelkiego majątku, potępia
obłudę i bogacenie się, a jego nauka przyśpieszyła działania misji
chrześcijańskich, przyciągając niewolników, wyzwoleńców i robotników, z
których w większości składała się najdawniejsza wspólnota
chrześcijańska. Ludzie, zniewoleni przez dyktaturę Cezarów, dostrzegali
w chrześcijaństwie nie tylko idealną religię, ale i spełnienie nadziei
na poprawę swego statusu społecznego i materialnego. O święta naiwności
! Już od wczesnego średniowiecza Kościół popierał niewolnictwo, a w swej
pazerności zdobywania nowych ziem i bogactw nie znał miary. Rozkwit tej działalności nastąpił z chwilą odkrycia Ameryki.
Rozpoczęły się grabieże i masowe mordy na niespotykaną skalę. Oczywiście
pod hasłem nawracania pogan. Dla konkwistadorów i Kościoła zagrabienie
Ameryki było jeszcze jedną krucjatą. Hiszpański nadworny kaznodzieja
Gregorio nazywał Indian "mówiącymi zwierzętami". Jezuita José de
Anchieta twierdził: "Miecz i żelazny pręt to najlepsi kaznodzieje". I
tego oto człowieka Jan Paweł II beatyfikował w 1980 r., nazywając go
"apostołem Brazylii, wzorem dla całej generacji misjonarzy". Posłuszni
Rzymowi katolicy bili, dźgali, dusili, zatapiali, palili. Wszystko to w
imię Boże i w imieniu Najświętszej Marii Panny. Palili królów, wodzów
plemion, całą warstwę rządzącą dawnego Meksyku. Spalili mnóstwo wsi,
miast, świątyń, wizerunków bogów, dzieł sztuki; zniszczyli prawie całą
kulturę Azteków. Kobiety i mężczyzn szczuto psami karmionymi ludzkim
mięsem, ćwiartowanymi żywcem indiańskimi niemowlętami. Wbijano ciężarne
kobiety na pale, przywiązywano ofiary do luf armatnich i puszczano je z
dymem. Ucinano ręce, nosy, wargi, piersi etc. Szczególną postacią był
Cortez. W okrucieństwie bił na głowę całą resztę. Nazywał siebie "sługą
Chrystusa". Towarzyszyli mu kapelani, którym polecał wygłaszać kazania.
A oto jak krzewił Słowo Boże, według jego własnej relacji: "wrzuciliśmy
ogień do ponad trzystu domów(...) zadźgaliśmy wszystkich, którzy
podpadli pod lance"(...) rzeka, która płynęła w dole, była czerwona od
krwi pomordowanych(...) ponad 50 tys. ludzi zginęło. Gdy katoliccy
Hiszpanie zawitali do Meksyku, żyło tam około 11 milionów Indian, a po
stu latach już tylko półtora miliona. Zaiste, Słowo Boże zawiezione w
tamte rejony "pięknie zaowocowało".
Skoro tak pojmowano nauki Jezusa ? Zresztą nauka
Chrystusa była tylko narzędziem. Nie interesowała ona nigdy możnych tego
świata, ani nawet samych kapłanów.. Liczyła się firma Kościół i jej
bogactwo. A ideologia Jezusa była dla "baranów", które należało "strzyc
na chałę Kościoła". Protestanci postępowali podobnie. No, może nie
całkiem, bo specjalnością kalwinów i anglikanów był handel niewolnikami.
Nikt nie jest w stanie policzyć, ile statków kursowało między Europą, a
Afryką, gdzie polowano na czarnoskórych. Przewożono ich w nieludzkich
warunkach, wielu umierało. Po przybyciu na miejsce przeznaczenia
wystawiano nieszczęśników na sprzedaż, po czym wywożono głównie do
Ameryki, na plantacje. Handlarze ludźmi uważali, iż postępują zgodnie z
wolą bożą, w czym utwierdzał ich kler. Szacuje się, że w wyniku podbojów
i niewolnictwa umarło bądź zostało zamordowanych około 50 milionów
czarnoskórych i czerwonoskórych.
Niewolnictwo w krajach chrześcijańskich dotrwało aż do końca XIX wieku:
w prawosławnej Rosji do 1861 r., w protestanckiej Ameryce do 1865 r., w
katolickiej Brazylii do 1888 r. Za sprawą chrześcijaństwa zginęło więcej
ludzi niż za sprawą jakiejkolwiek innej religii na świecie. A to
wszystko z imieniem Boga na ustach. Bo przecież wszystko zaczeło się od
nawracania, któremu początek dały wyprawy krzyżowe.
Ruch reformatorski nie nawracał na chrześcijaństwo
mieszkańców Europy wyłącznie przy pomocy kazań i katechizmu. Wraz z nim
rozpoczął się trwający przez 300 lat okres polowań na czarownice,
określony przez R.H. Robbinsona "wstrząsającym koszmarem, najbardziej
haniebną zbrodnią i najgłębszym wstydem zachodniej cywilizacji", który w
ostateczności doprowadził do odrzucenia wiary w czary. Kościół najpierw
stworzył szczegółową koncepcję diabelskich obrzędów i dopiero wówczas
rozpoczął prześladowania, likwidując wszelkie odmienne poglądy,
podporządkowując jednostkę autorytatywnej władzy i otwarcie oczerniając
kobiety. Polowania na czarownice były wybuchem ortodoksji i
chrześcijańskiego upodlenia kobiet mającym swe źródło w kompleksach i
tłumionych wiarą zboczeniach erotycznych.
W 1592 roku Ojciec Cornelius Loos pisał, że:
"Nieszczęsne istoty dotkliwymi torturami zmuszane są do
przyznania się do rzeczy, których nigdy nie zrobiły... i tak zabierane
są niewinne istnienia"
W wielu rejonach Europy procesy czarownic rozpoczęły się
dokładnie w momencie ustania ścigania innych rodzajów herezji. Oficjalne
uznanie prześladowania czarownic pociągnęło za sobą stosowanie przez
inkwizycję najsurowszych form przesłuchań. Podejrzenie o czary w
rzeczywistości wykluczało możliwość uniknięcia kary. Po przejściu przez
krzyżowy ogień pytań, ciało ofiary badano starając się stwierdzić
obecność znamion charakterystycznych dla czarownic. Historyk Walter Nigg
opisuje takie przesłuchanie:
"...była rozebrana do naga, kat ogolił wszystkie włosy na
jej ciele celem znalezienia znaku, którym diabeł znaczył swoje kohorty,
zwykle znajdującego się w ukrytych miejscach. Brodawki, plamki i
znamiona były pewnym dowodem na miłosne kontakty z diabłem".?
Jeżeli u kobiety nie znaleziono żadnych znaków,
przesłuchanie mające na celu ustalenie jej winy mogło być nadal
kontynuowane. Jedną z metod było wbijanie igieł w oczy podejrzanej. W
takim przypadku inkwizytor zasądzał winę, jeżeli znalazł miejsce
niewrażliwe na ból .
Przyznanie się do winy wymuszano następnie przy pomocy
okrutnych tortur, wymyślonych już w pierwszych latach działalności
inkwizycji. "Czuję wstręt, gdy bez tortur przyznają się do winy", pisał
król Jakub I w swojej "Demonologii". W przypadku "uporczywego" braku
skuchy i przyznania do winy inkwizytor zalecał branie na tortury ich
dzieci. To najczęściej przesądzało sprawę i były gotowe przyznać się
nawet do zamordowania papieża. Gdy szły na stos wcześniej wyrywano im
język, by nie próbowały wzbudzić współczucia tłuszczy.
Tak to wyglądało. Ilu katechetów opowiada o tym na lekcjach religii ? A
ilu księży podczas nabożeństwa. To są wstydliwe sprawy o których się nie
mówi. Lepiej je przemilczeć. Wierny dewot nie zapyta... bo o nich nie
wie. A jeżeli nawet wie to sobie wytłumaczy "Wiele to zła było kiedyś na
świecie, i księża czasami mogli pobłądzić". Ale jak to "pobłądzenie"
pogodzić z "sakramentem kapłaństwa" i "boskim patronatem nad świętym
kościołem" to już żaden nie pomyśli bo jeszcze "Bozia się obrazi". Można
by historię Kościoła wydłużyć jeszcze o wiele innych "chrześcijańskich
uczynków", ale nie jest to zadaniem tej strony. Od tego są dokumenty
historyczne i opracowania. Ja chciałbym tylko zachęcić do samodzielnego
myślenia. Do chwili zastanowienia, czy taka instytucja jak Kościół może
mieć coś wspólnego z Bogiem ? Bogiem, którego nazywa się "Ojcem". Czy
znacie takiego ojca, który za wyimaginowane przewiny topi swoje dzieci w
Potopie ? Pali je w Sodomie i Gomorze ? Doświadcza tak jak Hioba ? Część
ich nazywa narodem wybranym, a część każe temu wybranemu narodowi
okradać (ucieczka z Egiptu). Czy taki Bóg może być inspiratorem
napisania Biblii, księgi rzekomo świętej ? A może to księga mitów i
nonsensów ? Z naszego oczywiście punktu widzenia, bo wiedza nomadów do
tego analfabetów przed 2 tysiącami lat musiała być inna niż nasza
obecna. Ale skoro to Bóg tchnął w nią "prawdę" to zaiste jest to dziwne.
Nie będzie
więc szczegółowej analizy nonsensów w niej zawartych bo od tego są
biblioteki i google. Ale może warto sobie zadać pytanie skąd się wzięła
światłość w pierwszym dniu stworzenia, skoro ciała niebieskie Bóg
stworzył dopiero czwartego dnia ? I jak mogły przed stworzeniem Słońca
rosnąć trawy i drzewa ? Itd. można by tak bez końca. Księga ta może być
wyrocznią jedynie dla ludzi indoktrynowanych od dzieciństwa przez kler i
ukształtowanych tak by każde kretyństwo było dla nich wyrocznią skoro to
ksiądz powiedział. Nie znaczy to bynajmniej, że Biblii nie należy się
szacunek. Ale nie z powodu "prawd tam objawionych" i "tam zawartych",
ale po prostu dlatego, że jest zbiorem starożytnych manuskryptów, które
są kopalnią wiadomości o wierzeniach naszych praprzodków, a częściowo o
ich historii. Nie bierzmy więc serio wszystkiego
co tam zostało napisane, ale przemyślenia i światopogląd naszych
antenatów niech staną się inspiracją dla naszych własnych przemyśleń i
wiary. Niech to będzie źródło poszukiwań celu naszego istnienia jako
rasy i każdego z nas z osobna. Taka postawa na pewno nam nie zaszkodzi
...a Bóg o ile gdzieś istnieje na pewno nas za to nie zgani, jak my nie
ganimy naszych dzieci za próbę poszukiwania własnej drogi w życiu. Choć
z drugiej strony Bóg, który stworzył biliony gwiazd i Wszechświat na
którego przebycie światło potrzebuje ponad 20 miliardów lat nie sądzę
aby interesował się każdym z nas z osobna. Jeżeli już to jako rasą,
która otrzymała warunki do rozwoju i teraz niech pokaże jak potrafiła je
wykorzystać. A jeżeli zginiemy wszyscy pod tonami śmieci, wyniszczymy w
wojnach lub wykorzystawszy surowce cofniemy się w rozwoju do czasów
jaskiniowców to może "uroni łezkę" nad głupotą stworzeń które miały
szansę pokazać Mu, że są Go godne.
|
|
|